Przyroda, czyli kilka przedmiotów w jednym. Będzie potworek. MEN idzie po taniości
Zapowiadana przez koalicyjny rząd na 2026 r. wielka reforma podstaw programowych może przynieść znacznie więcej zmian niż tylko likwidację przestarzałych i wprowadzenie nowoczesnych treści nauczania. Rąbka tajemnicy uchyliła Katarzyna Lubnauer, gdy zaczęła mówić o zastąpieniu biologii, chemii, geografii, a być może także fizyki wspólnym przedmiotem przyroda.
Szczegółów tej zmiany wiceministra nie podała, zapewne sama ich nie zna, gdyż pomysł dopiero raczkuje. Absurdalne są jednak wyjaśnienia, że przyczyną połączenia trzech czy czterech przedmiotów w jeden jest nieumiejętność wykorzystywania przez uczniów na lekcjach chemii wiedzy z zakresu biologii (czasem jest potrzebna). Rzekomo też dzieci uczą się wielokrotnie tego samego, np. na geografii i biologii, o czym nie mają nawet pojęcia, gdyż nie łączą tych informacji w całość.
Przyroda zamiast nauczycieli
Tak rozumując, można by stwierdzić, że skoro historyk i polonista poprawiają prace pisemne uczniów, np. korygują kompozycję, styl, ortografię i interpunkcję, to należy zlikwidować nauczanie historii i polskiego jako odrębnych przedmiotów i zastąpić je jednym o nazwie humanistyka. To niegłupi pomysł, jednak przeszkodą w jego wdrożeniu jest brak wystarczającej liczby nauczycieli, którzy byliby znawcami zarówno literatury, jak i dziejów. Są kraje, gdzie geografia i historia danego państwa tworzą jeden przedmiot szkolny, a historia i geografia świata tworzą przedmiot drugi. Historyk i geograf w szkole to jedna osoba.
Wszystko można połączyć lub rozdzielić, tylko błagam, nie zwalajcie winy na uczniów i nauczycieli, że powodem zmian jest brak wiedzy dzieci z jednego przedmiotu koniecznej do zrozumienia drugiego przedmiotu.