Spór o edukację zdrowotną. Ekspert: Nie seksualizujemy, uczymy dzieci, jak się przed tym chronić
ANNA J. DUDEK: Edukacja zdrowotna od września 2025 r. ma zastąpić wychowanie do życia w rodzinie. Stanowisko w sprawie wydał episkopat oraz, nie wiedzieć czemu, KRRiT. Zorganizowano także protest przeciwników wprowadzenia tego przedmiotu do szkół. Skąd takie emocje wokół tego tematu?
KONRAD CIESIOŁKIEWICZ: W mojej osobistej ocenie należy to wzmożenie odczytywać jako próbę mobilizowania sił społecznych, podszyte jednak ideologicznie i politycznie. Trudno te hasła inaczej interpretować, bo wystarczy przypomnieć, że ulotki i inne materiały zaprezentowane przez środowiska konserwatywne w żaden sposób nie odnosiły się do podstawy programowej napisanej dla tych zajęć, tylko do rzekomo istniejącego planu międzynarodowego Organizacji Narodów Zjednoczonych, który ma chcieć zniszczyć polski system wartości, seksualizując polskie dzieci. Według mnie, jeśli ktoś używa tak wielkich kwantyfikatorów, które w żaden sposób nie są zakorzenione w dokumencie, to chodzi o mobilizację ludzi, zapewne w celach politycznych.
9 na 10 ofiar zna sprawcę
Zbliżają się wybory prezydenckie. Przypadkowa zbieżność?
Trudno uciec od wniosku, że zamieszanie wokół planów dotyczących wprowadzenia edukacji zdrowotnej jest robione w dużej mierze pod jednego z kandydatów na prezydenta deklarującego się jako konserwatywny, co jest grą o tyle niebezpieczną, że zaciemnia obraz rzeczywistości. Misją publiczną jest chronienie dzieci przed przemocą, szczególnie przed krzywdą seksualną. Tworzenie zasłony dymnej poprzez zarzucanie złej woli autorom podstawy programowej i ekspertom jest prezentem dla sprawców.