Pseudo i psychoterapia
Wszystkiemu winni toksyczni rodzice? Jak odróżnić dobrą terapię od pseudoterapii
EWA WILK: – Co państwa skłoniło, żeby zwrócić się o dłuższą rozmowę?
BOGDAN DE BARBARO: – Cenię sobie wasz tygodnik i panią redaktor jako osobę, która zajmuje się problematyką psychologiczną. Kiedy jednak pojawiła się publikacja, z której głównymi tezami się nie zgadzam, a dotyczy mego – od blisko 50 lat – środowiska, czuję się w obowiązku pewne informacje sprostować. Moja emocja, zapewniam, nie odbiera mi gotowości do spokojnego namysłu.
Które główne tezy artykułu uważają państwo za chybione?
BARBARA JÓZEFIK: – Tekst („Wszyscy toksyczni”) napisany jest dość prowokacyjnie; podobnie – okładka tego wydania POLITYKI. Hasło „Demoniczni rodzice?” jest co prawda opatrzone znakiem zapytania, ale podtytuł „Jak psychoterapeuci pogłębiają konflikt pokoleń” – już nie. To brzmi, jakby problem dotyczył każdej psychoterapii. Rozmowa o „psychoterapii w ogóle” jest zawsze uproszczeniem: coś się pomija, coś oświetla, ale często jakiś fragment rzeczywistości nabiera charakteru uniwersalnego. I psychoterapia w państwa publikacji jawi się jako demoniczne działanie, które ma na celu zniszczenie rodziny; wąski margines spraw przedstawiono jako istotę działania psychoterapeutycznego. Pracuję jako psychoterapeutka rodzinna i zawsze moim celem jest to, żeby w rodzinie doszło do wzmocnienia dobrej więzi, otwarcia komunikacji, uruchomienia procesu przebaczania, jeżeli doszło do zranień. Ale nie do zerwania więzi.
Doskonale państwo wiedzą, że obecnie praktycznie każdy może powiesić szyld „psychoterapeuta” i uruchomić „działalność gospodarczą”.