Syndrom dyktatorskiej buty. Tak Trump wpędza świat w silny polityczny stres
To, co działo się ostatniego dnia lutego w Gabinecie Owalnym, dla milionów widzów na świecie było doświadczeniem emocjonującym i stresującym (zwłaszcza demokratów). Nie policzono jeszcze zawałów serca, zużycia środków uspokajających, wypitych litrów mocnych alkoholi i zaburzeń snu, jakie nastąpiły w trakcie i po bezprecedensowej publicznej kłótni dwóch prezydentów. Amerykańscy psychologowie i lekarze już w 2016 r. (po pierwszym wyborze Trumpa na prezydenta) odnotowali wyraźny wzrost przypadków depresji (m.in. Pitcho-Prelorentzos, Kaniasty i in., 2018). Na szczęście krótkotrwale, ale jednak dobrostan wielu obywateli USA znacznie pogorszył się co najmniej na kilka tygodni.
Trump z trudem słucha
Niedługo zobaczymy aktualne badania na ten temat, i to nie tylko w USA. Na razie wiadomo, że w Ukrainie wzrosło poparcie prezydentowi Zełenskiemu. Moi studenci i studentki, oglądając transmisję telewizyjną z tego wydarzenia w Gabinecie Owalnym, dostrzegli przede wszystkim łamanie przez prezydenta Trumpa wielu różnych norm społecznych, dyplomatycznych, biznesowych, negocjacyjnych, grzecznościowych i gościnności. I nie czuli się komfortowo, gdy gospodarz Białego Domu i jego świta (zwłaszcza wiceprezydent J.D. Vance) grillowali bez znieczulenia swojego gościa. Bolało ich ustawienie prezydenta Ukrainy w roli chłopca do bicia i trafnie zauważyli, że agresja gospodarzy rosła, gdy Zełenski argumentował, że Rosji i Putinowi nie można ufać, bo zawieszenie broni złamał wielokrotnie.