Twórcy zadań posługują się mową, która zapewne robi dobre wrażenie na kolegach i koleżankach z polonistycznej branży, jest to bowiem akademicki żargon, jednak dla ósmoklasisty brzmi sztucznie i mało zrozumiale. O co tu chodzi?
Zdający musieli się dziś mocno nagłowić, wręcz odkryć, co powinni zrobić, jakiej odpowiedzi udzielić. Mogli mieć poważne wątpliwości, czy dobrze odczytali intencję autora zadań. Egzaminatorzy często narzekają, że odpowiedzi zapisane w arkuszu świadczą, iż ósmoklasista albo nie doczytał polecenia, albo go nie zrozumiał. Jednak winny nie jest twórca odpowiedzi, lecz autor polecenia, który ani nie przestrzega zasady ekonomii języka (polecenia są za długie), ani jednoznaczności zdania (użyte słowa są wieloznaczne), ani prostoty wypowiedzi (polecenia nie są oczywiste, lecz wymagają interpretacji). Wiele poleceń to nic innego jak profesorskie ględzenie.
Fatalne tematy wypracowań
Twórcy arkusza egzaminacyjnego chyba nie mają świadomości, że długie, niejednoznaczne i pełne metafor zdania to dla nastolatków martwy język. Można go usłyszeć zapewne w murach akademii, ale już nie w szkole. Nauczyciele mówią do uczniów inaczej: prosto, rzeczowo i konkretnie. Jak polonista czy polonistka zacznie paplać niczym Słowacki, prawie nikt tej mowy nie zrozumie. W czasach wieszczów narodowych język musiał być przede wszystkim giętki i wypowiadać wszystko, co pomyśli głowa, jednak obecnie, w erze smartfonów, TikToka i gwałtownego rozwoju AI, język musi być zwięzły, krótki, a mowa prosta i oczywista jak podanie ręki. Kultura komunikacji SMS-owej ma istotny wpływ na polszczyznę, najwyższy czas, aby CKE to dostrzegła.
Najgorzej wypadły w tym roku tematy wypracowań. Pierwszy temat brzmiał tak, jakby jego autor brał udział w konkursie krasomówczym i chciał zachwycić szanowne jury pięknością frazy: „Napisz przemówienie, w którym przekonasz rówieśników, że przyjaźń między dwiema osobami to rodzaj harmonii, która potrafi połączyć zupełnie różne charaktery”. Temat ten zawiera aż 20 wyrazów. Jest zdaniem wielokrotnie złożonym: „napisz – przekonasz – potrafi połączyć”. Zawiera też błąd logiczny polegający na pomyleniu przyczyny ze skutkiem, a wszystko przez posłużenie się metaforycznym, jakby nie można było nazwać tego dosłownie, określeniem przyjaźni (jest rodzajem harmonii). To nic innego jak to samo przez to samo, czyli bełkot: ładnie brzmi, ale niewiele ma sensu. Temat napisany został językiem artystycznym, jakby jego celem było zrobienie wrażenia na dzieciakach.
A co do błędu logicznego. Z polecenia wynika, że przyjaźń = harmonia i to ona prowadzi do połączenia różnych charakterów. Jest raczej odwrotnie: harmonia, czyli połączenie różnych charakterów, jest skutkiem przyjaźni. To pielęgnowanie przyjaźni prowadzi do harmonii, czyli pewnego rodzaju bliskości. Przyjaciele bowiem się docierają, dzięki temu to, co mogłoby ich podzielić, np. różnice charakterów, przestają mieć znaczenie. Harmonia we wzajemnych relacjach powstaje w wyniku przyjaźnienia się, harmonia to skutek przyjaźni, a nie przyczyna. Oczywiście możliwe są jeszcze inne interpretacje tego tematu, zapewne każdy odczyta to wielokrotnie złożone zdanie z metaforą w środku inaczej – i też będzie miał rację. Język artystyczny ma bowiem mnóstwo sensów. Na egzaminie nie chodzi jednak o to, aby ślęczeć nad tematem wypracowania i odczytywać go na wiele sposobów, lecz by zrozumieć go w jeden możliwy i wziąć się natychmiast do pisania.
Przegadane polecenia i zamulenie
Niestety temat drugi jest jeszcze gorszy: „Wyobraź sobie, że spotkałeś bohatera jednej z lektur obowiązkowych. Podczas Waszej wspólnej przygody dokonał on czynu godnego podziwu. Napisz o tym opowiadanie. Wypracowanie powinno dowodzić, że dobrze znasz wybranego bohatera”. Temat jest długi, jakby liczyła się ilość, a nie jakość. Taką mową trawą mógłby się posłużyć profesor Bladaczka z „Ferdydurke”, który na świeże powietrze nigdy nie wychodził, więc nie miał okazji posłuchać, jak brzmi żywa polszczyzna. Jednak takie przegadanie polecenia, zamulenie go mnóstwem słów nie powinno trafić do arkusza egzaminacyjnego. Należałoby autora tego tematu powstrzymać przed wodolejstwem, a jeśli jest niereformowalny, zastąpić to bajoro słów łyżeczką czystej mowy, którą nastolatek z łatwością przełknie. I od razu zrozumie, co ma robić.
Długi temat to nieomal zawsze temat niejasny, a często również z błędem. Taka bowiem jest cena gadulstwa, że się chrzani głupoty. Także w tym temacie zawarte są poważne usterki, co wyjdzie natychmiast w praniu, czyli podczas sprawdzania wypracowań. Temat zawiera nakaz udowodnienia, że zna się dobrze wybranego bohatera. Dobra znajomość bohatera to nie to samo, co dobra znajomość lektury, a zapewne o to chodziło twórcy tego zadania. Skoro jednak ósmoklasista ma zmyślać o wspólnych przygodach z bohaterem, np. tytułowym Małym Księciem, to może wymyślić nie tylko fabułę, o której nie śniło się Exupery’emu, ale też obdarzyć chłopca cechami, których nie posiadał oryginalny bohater. Z tematu nie wynika wcale, że dobra znajomość postaci ma zgadzać się z tym, co jest napisane w lekturze. Egzaminatorzy złapią się za głowę, gdy przeczytają, że uczeń i bohater znają się jak łyse konie, ale w ogóle nie zgadza się to z lekturą. Temat pozwala na coś takiego. Cokolwiek więc uczeń napisze o sobie i postaci z lektury, byle długo i w formie opowiadania, musi zostać zaakceptowane przez osobę oceniającą. Jeśli egzaminatorowi coś się nie spodoba, niech z pretensjami uda się do CKE, zaś autorowi wypracowania nie obniża oceny.
Tematy wypracowań dla ósmoklasistów są napisane znacznie gorszą polszczyzną niż tematy wypracowań maturalnych. Do autorów arkusza maturalnego musiało już dotrzeć, że mają posługiwać się językiem prostym, zwięzłym i oczywistym. Na tegorocznej maturze zdający musieli zmierzyć się z takimi tematami (do wyboru): 1. „Źródło nadziei w czasach trudnych dla człowieka” (tylko 7 wyrazów); 2. „Jak błędna ocena sytuacji wpływa na życie człowieka?” (8 wyrazów). To nie jest przypadek, gdyż w roku 2024 tematy rozprawek było podobnie krótkie: 1. „Bunt i jego konsekwencje dla człowieka” (6 wyrazów); 2. „Jak relacja z drugą osobą kształtuje człowieka?” (7 wyrazów).
Albo nad arkuszem maturalnym z języka polskiego pracowali oficerowie naszego wojska (styl jest bowiem żołnierski), albo też są na świecie poloniści, którzy potrafią formułować krótkie polecenia i nie wprawiają w osłupienie słuchaczy. Szkoda, że nie zatrudniono ich do pracy nad arkuszem dla uczniów szkół podstawowych. Tegoroczni ósmoklasiści musieli się mocno natrudzić, aby pojąć, co mają pisać w wypracowaniu: przemówieniu bądź opowiadaniu. Zapewne każdy nastolatek pojął to inaczej i teraz rozpacza, czy dobrze zrozumiał temat. Zapewniam, że tych tematów nie dało się dobrze zrozumieć. Cokolwiek napisaliście, będzie zgodne z tematem. Baty należą się autorom zadań, a nie wam.
Twórcy pytań upadli na głowę
Za totalny absurd uważam dołączenie do drugiego tematu dwóch ilustracji (obie przedstawiają osoby płci męskiej) i wymuszenie, aby opowiadanie dotyczyło jednej z tych ilustracji. Na każdej widać mężczyznę w kapeluszu oraz chłopca. Nie lada problem będzie miała ósmoklasistka, która zechce napisać opowiadanie o przygodach swoich (dziewczynki) oraz bohaterki literackiej (kobiety). Ciekawe, jak nastolatka zrozumie polecenie: „Elementem fabuły opowiadania uczyń sytuację przedstawioną na jednej z poniższych ilustracji”. Problem jednak w tym, że na każdej ilustracji są ci sami faceci. Twórcy tego tematu upadli chyba na głowę, skoro nie zauważyli idiotyzmu, iż musi to być opowiadanie z udziałem mężczyzn. Ciekawe, co zrobią egzaminatorzy i egzaminatorki, gdy przeczytają, że ten osobnik w kapeluszu jest Telimeną, a ten drugi to Zosia? A ta trzecia to uczennica, czyli zdająca egzamin ósmoklasistka, która zrobiła swoim literackim przyjaciółkom zdjęcie. Czy opowiadanie z udziałem samych kobiet przejdzie? Czy ma to być historia tylko o dwóch postaciach z narzuconą płcią, jak sugeruje ilustracja, czy też można pisać o przygodach wielu osób różnej płci? Gdy temat jest wątpliwej jakości, uczeń też ma wątpliwości.
Jednak egzamin z języka polskiego to nie tylko wypracowanie. Zdający musieli jeszcze zapoznać się z kilkoma tekstami i udzielić odpowiedzi na powiązane z nimi pytania. Na szczęście w tej części arkusza egzaminacyjnego polecenia są znacznie lepsze, nie tak rozdęte i metaforyczne jak tematy wypracowań, choć do ideału SMS-owej skrótowości i jednoznaczności jeszcze im daleko. Doskonałym pomysłem było umieszczenie w arkuszu tekstu o tematyce filozoficznej (co Arystoteles i Empedokles sądzili o przyjaźni). Szkoda tylko, że nastolatki są oswajane z filozofią dopiero na egzaminie, natomiast nie mają szans pofilozofować wcześniej na lekcjach. Zafundowano więc ósmoklasistom egzamin, który nie tylko sprawdza ich wiedzę, ale też uczy. W tradycyjnej sztuce nauczania i egzekwowania wiedzy taki egzamin uznawany jest za błędny.
Przydałoby się wprowadzić do kształcenia szkolnego refleksję filozoficzną jako odrębny przedmiot, a nie tylko jako dodatek do języka polskiego. Podobnie krucho z umiłowaniem mądrości jest zresztą w liceum, gdzie przyjemności filozofowania doświadczają nieliczni, tylko ci, którym dyrekcja odebrała muzykę lub plastykę, a w zamian dała filozofię. A przecież uczniowie powinni zapoznać się z każdą z tych dyscyplin, choć oczywiście nie w nadmiarze, lecz w minimalnej dawce. Przydałoby się uczniom i uczennicom wiele filozoficznych umiejętności, przede wszystkim zaś stoicki spokój, gdy zapoznają się z idiotycznymi tematami wypracowań (anioł by się zdenerwował) i gdy czekają na wyniki egzaminów (święty by nie wytrzymał). Te bowiem zostaną ogłoszone dopiero 4 lipca. Ósmoklasistom, ich rodzicom oraz nauczycielom życzę dużo cierpliwości.