Zabawmy się placami
Polskie place zabaw dzisiaj: frustrujące, nudne. Wszyscy źle się bawią, dorośli też
JULIUSZ ĆWIELUCH: – Gdybyście mieli jednym słowem opisać typowy polski plac zabaw, to co byście powiedzieli?
MONIKA PASTUSZKO: – Frustrujący.
ROBERT BUCIAK: – Nudny.
Jakieś okoliczności łagodzące?
M.: Przez lata polskie dzieci miały najfajniejsze i najbardziej kreatywne place zabaw, czyli bawiły się w krzakach, ganiały po podwórkach, chodziły do lasu. Tyle że to już wszystko czas przeszły.
R.: Chciałem powiedzieć, że oddaliśmy dyskusję nad tym obszarem urzędnikom, ale prawda jest taka, że jako rodzice żadnej dyskusji w tej kwestii nie podnosimy, więc urzędnicy robią, co chcą. I trudno się dziwić, że niechętnie dopuszczają kogoś do głosu, bo to zawsze komplikuje im procedury.
Zrobiliście sobie wyprawę szlakiem placów zabaw na Zachodzie.
M.: Kiedy zostałam matką, uświadomiłam sobie, że miejsca, które formalnie stworzono dla moich dzieci, tak naprawdę nie są dla moich dzieci. W zasadzie nie są dla żadnych dzieci.
R.: Jako ojciec tych dzieci miałem podobne odczucia. Na dodatek z wykształcenia jestem geografem, a to nauka o przestrzeni. Interesuje mnie obecność dzieci w przestrzeni, gdzie, kiedy i po co w niej przebywają. Przestrzeń, jaką jest plac zabaw, jest tak fascynująca, że zacząłem się nią zajmować głębiej.
A to jest miejsce do pogłębionej analizy?
M.: Sądząc po literaturze, liczbie ekspertów, a nawet samych efektach, to w Polsce raczej nie jest. Ale tak naprawdę place zabaw są fascynujące. I bardzo dużo mówią o nas jako o społeczeństwie, o tym, gdzie jesteśmy, kim chcielibyśmy być.
R.: Jednocześnie w dzisiejszych realiach plac zabaw jest przestrzenią niechcianą. Przeszkadza, bo dzieci bawią się na nim za głośno, bo nie ma go gdzie postawić, bo wieczorem jest tam pijaństwo.