Społeczeństwo

Sosnowica: gmina w pigułce. Milionowe inwestycje, tajemnice, układy. „Wstyd, po prostu wstyd”

Wstyd. Po prostu wstyd – usłyszał reporter „Polityki” od jednego z informatorów. Wstyd. Po prostu wstyd – usłyszał reporter „Polityki” od jednego z informatorów. Anna Kraśko / Agencja Wyborcza.pl
Na przykładzie niewielkiej Sosnowicy i kontrowersji, w które miesza ją obecny wójt, jak w soczewce widać gminne układy – w tym z przedsiębiorstwami założonymi przez rodzinę posła PiS.

„Zapewniam, że jako Wójt Gminy Sosnowica dołożę wszelkich starań, aby podejmowane przeze mnie decyzje stały się dobrem wspólnym mieszkańców naszej społeczności. Zamierzam również realizować i kontynuować wszystkie korzystne dla naszej Gminy pomysły i projekty moich konkurentów, gdyż mimo dzielących nas różnic jestem gotowy do współpracy i konstruktywnej rozmowy” – tak Mariusz Hołowieniec reklamował się przed ubiegłorocznymi wyborami samorządowymi. Wygrał je z niewielką przewagą; zagłosowało na niego 56 proc. wyborców (729 osób). Jego przeciwnikiem był poprzedni wójt Sławomir Czubacki. Jak przyznają nasze źródła, może i nie był złym zarządcą, ale bywał szorstki w obyciu, mrukliwy i mało kontaktowy. W małych ośrodkach, gdzie nie decydują partyjne barwy, takie rzeczy mają duże znaczenie.

Na stronie internetowej wójt Hołowieniec chwali się gospodarstwem agroturystycznym w Lejnie, które prowadzi z żoną, firmą transportowo-serwisową we Włodawie, kołem gospodyń wiejskich, członkostwem w Ochotniczej Straży Pożarnej i Związku Pszczelarskim oraz „dużą pasieką rodzin pszczelich”.

Część jego obecnych i byłych już współpracowników mówi o nim tylko anonimowo. Ze strachu. Bo w gminie każdy praktycznie jest od jej władz mniej lub bardziej zależny. Czyjaś ciotka pracuje w szkole, mama w urzędzie, ktoś posyła dziecko do przedszkola, dzieci chodzą też do gminnej szkoły, a nauczycieli zatrudnia przecież gmina… Od ludzi tkwiących w tym łańcuszku zależności można usłyszeć, że wójt „stojący na straży dobra lokalnej społeczności” nakazał ściągać zaległe podatki. Co popierają, bo przecież podatki trzeba płacić. Tylko że ściągano zaległości w kwotach kilka złotych czy kilkadziesiąt groszy.

Reklama