Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Wielka przesiadka. Do tych metropolii z Polski nie dolecimy. Braki są poważne

Singapore Changi Airport. Tu bez przesiadki nie dolecimy. Singapore Changi Airport. Tu bez przesiadki nie dolecimy. Shutterstock
Lista brakujących lotnisk jest znacząca. Hongkong, Singapur czy Waszyngton to tylko kilka istotnych przykładów.

Letnie miesiące to, przynajmniej w teorii, czas podróży. Można się wtedy dobitnie przekonać, że siatka połączeń z Polski idealna nie jest. Do wielu odległych miejsc trzeba lecieć z międzylądowaniem, a wcale nie chodzi o jakieś nadmiernie egzotyczne miejsca czy tropikalne wyspy. O dziwo chodzi o wielkie międzynarodowe lotniska. Wyjaśnijmy, że nie mówimy o lotach czarterowych organizowanych przez biura podróży, a regularnych połączeniach realizowanych codziennie bądź kilka razy w tygodniu.

Czytaj też: Sezon na prognozy. Jakie będzie lato? Tego nie wie nawet AI

Pięć lat opóźnienia

Jedno z większych zdziwień to brak bezpośredniego połączenia z Waszyngtonem. Wydawać by się mogło, że stolice Polski i USA na pewno są ze sobą połączone. Wszak to nasz największy sojusznik. Nic bardziej mylnego, trzeba lecieć z przesiadką. Połączenie realizowane przez LOT z Chopina na międzynarodowe lotnisko Waszyngton-Dulles miało się pojawić w połowie 2020 r. Plany uziemił koronawirus.

Minęło pięć lat, bezpośrednich lotów, jak nie było, tak nie ma. Brak tej, z polskiego punktu widzenia, newralgicznej trasy jest mocno zastanawiający. Waszyngton to z jednej strony stolica USA, ale jednocześnie siedziba wielu instytucji międzynarodowych, na czele z Bankiem Światowym i MFW.

Pandemia uziemiła jeszcze jeden amerykański kierunek: bezpośredni rejs z Warszawy do San Francisco. Byłby to drugi kierunek na Zachodnim Wybrzeżu i w samej Kalifornii po Los Angeles. Pierwszy samolot na tej trasie nigdy nie wystartował. Dolina Krzemowa musi poczekać.

Czytaj też:

  • biura podróży
  • LOT
  • lotniska
  • lotnisko Chopina
  • samoloty
  • wakacje
  • Wizz Air
  • Reklama