Kto będzie uczył w przedszkolach? Rząd ma pomysły rodem z pisowskiej teczki
Niewiele brakowało, a już od 1 września w przedszkolach mogliby masowo pojawiać się nauczyciele i nauczycielki bez profesjonalnego przygotowania do opieki nad dziećmi, za to cieszący się zaufaniem dyrekcji. Potocznie nazywa się ich „nienauczycielami”. Jak wyjaśniła wiceministra Katarzyna Lubnauer, nie było zgody politycznej do wprowadzenia tej zmiany, nie było też poparcia społecznego, dlatego rządowy projekt został usunięty z porządku obrad Sejmu.
W piątek 25 lipca posłowie przegłosowali szereg zmian w Karcie Nauczyciela, m.in. likwidację godziny czarnkowej, wprowadzenie nagrody jubileuszowej po 45 latach pracy, zwiększenie kwoty odprawy emerytalnej. Nie zajmowali się pomysłem zatrudniania nienauczycieli w przedszkolach, ale to nie oznacza, że rząd rezygnuje z tego projektu. Raczej przesuwa go w czasie. Być może Sejm zajmie się nim w sierpniu lub na początku nowego roku szkolnego.
Nienauczyciel w przedszkolu
ZNP opiniuje rządowy projekt negatywnie i zaleca wyjątkową rozwagę przed powierzaniem dzieci niefachowcom. Obecnie taka sytuacja, że dyrektor przedszkola zatrudnia osobę bez kwalifikacji, zdarza się bardzo rzadko. Tylko gdy nie udaje się znaleźć chętnego do pracy z dziećmi, a ktoś przecież musi się nimi zająć, podpisuje się umowę z niefachowcem (wyłącznie do czasu znalezienia prawdziwego nauczyciela).
Taki niefachowy opiekun nie jest zatrudniany na podstawie mianowania, nie obejmują go więc przywileje ani obowiązki wynikające z tej formy stosunku pracy. Nie może ubiegać się o awans na nauczyciela mianowanego lub dyplomowanego.