Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Sojowe dzieci

Sojowe dzieci, czyli jak talerz stał się deklaracją polityczną. „Zapala się czerwona lampka”

W świadomości wyborców prawej strony utrwaliło się przekonanie, że liberałowie i lewica zamierzają karmić naród świerszczami. W świadomości wyborców prawej strony utrwaliło się przekonanie, że liberałowie i lewica zamierzają karmić naród świerszczami. Adobe AI
Sposób odżywiania stał się polem ideologicznego konfliktu. Kotlet schabowy jest traktowany jako symbol konserwatywnej tożsamości, wegan zaś oskarża się o lewactwo. Jak to jest zatem z dzisiejszymi normami żywienia?

W Polsce nawet jedzenie jest wykorzystywane w sporach politycznych. To, co niedawno wydawało się kwestią gustu, zdrowia albo sumienia, dziś służy do wyznaczania linii frontu. Kiedyś wystarczyło powiedzieć, że nie jesz mięsa, by usłyszeć pytanie: „A dlaczego?”. Dziś coraz częściej: „Za kim jesteś?”. Kotlet schabowy, niedzielny symbol rodzinnego kompromisu, stał się znakiem sprzeciwu wobec lewackiej ideologii, a tofu manifestem tożsamościowym. W polskim wydaniu wojny kulturowej nawet talerz jest deklaracją polityczną. Prawica z PiS-em i Konfederacją na czele oskarża wegetarian o importowaną lewacką ideologię, progresywizm i dyktat Brukseli. W mięsie odnalazła ostatni bastion tradycji.

Podobnie zresztą jak niektórzy tzw. eksperci, przywiązani do tradycyjnego talerza z lat powojennych, uznający przemysł spożywczy za trucicieli i spiskowców, którzy pod płaszczykiem zdrowych zamienników wciskają nam genetycznie modyfikowaną soję (tę samą, co rzekomo sieje depresję, autyzm i Hashimoto); bo czemuż by nie, skoro nawet margaryna to ich rakotwórczy majstersztyk, a nie po prostu tanie smarowidło do pieczywa? Taki pogląd wyraziła niedawno prof. Grażyna Cichosz na kanale YouTube Bogdana Rymanowskiego i słusznie oboje doczekali się publicznego potępienia.

W tym narracyjnym worku wszystko się mieści: Unia, rowerzyści, odnawialne źródła energii – choć zaczęło się od prostego pytania: co na obiad? Dariusz Matecki, Patryk Jaki czy Łukasz Mejza obnoszą się z mięsożernością jak z orderem za odwagę, z dumą pozując do zdjęć ze stekami, kotletami i kiełbasą, jakby to były insygnia patriotyzmu. Gdy Rafał Trzaskowski podpisał proekologiczne postulaty C40 Cities, w sieci rozpętała się mięsna krucjata: selfie z golonką, hasła o „robakach na talerzu” i zapewnienia, że nikt w Polsce nie da sobie odebrać schabu.

Polityka 46.2025 (3540) z dnia 10.11.2025; Temat z okładki; s. 14
Oryginalny tytuł tekstu: "Sojowe dzieci"
Reklama