Reprezentacja Polski pożegnała się z mundialem w Katarze, ale ofensywny potencjał zespołu, ujawniony momentami w meczu jednej ósmej finału z Francją (niestety tylko w pierwszej połowie), czyli kilka składnych akcji polegających na szybkich podaniach do przodu, w jednym przypadku zakończony nawet tzw. stuprocentową sytuacją bramkową, sprawił, że zaświtało uzasadnione pytanie: dlaczego nie grali tak wcześniej?
Dla Michniewicza murowanie jest święte
W pomeczowych refleksjach piłkarze – wyraźnie zadowoleni z faktu, że udało się w meczu z mistrzami świata uniknąć pogromu – dali jasno do zrozumienia, że głównym hamulcowym reprezentacji i człowiekiem odpowiedzialnym za to, że w trzech grupowych meczach oddali w sumie cztery celne strzały, jest selekcjoner Czesław Michniewicz.
Według niego droga do osiągnięcia boiskowego celu wiedzie bowiem przez murowanie własnej bramki, piłki podawać do przodu raczej nie zaleca, zwłaszcza w sposób ryzykowny, gdyż można się wówczas narazić na stratę i nie zdążyć z murowaniem, które jest święte. A w związku z tym wymaga poświęcenia nawet osobistych strzeleckich ambicji Roberta Lewandowskiego. Nielubiący murowania Lewandowski zagroził nawet, że jeśli sposób gry narodowej drużyny nie ulegnie zmianie, to on się nad kolejnymi występami w biało-czerwonych barwach zastanowi. Bo chciałby czerpać z gry radość.
Trener de facto zwolniony
Dziwne tylko, że owa niszcząca siła refleksji sprowadzająca się do faktu, że o gole trudno, kiedy się nie przesuwa piłki w stronę bramki rywala, spadła na naszych futbolistów dopiero po trzech grupowych meczach.