Po praskiej katastrofie w meczu z Czechami polska reprezentacja zdobyła pierwsze punkty w eliminacjach Euro 2024. Na Stadionie Narodowym Polska po golu Karola Świderskiego zwyciężyła Albanię 1:0.
To nie było porywające widowisko, co najwyżej przeciętne. Najważniejsze, że skończyło się zwycięstwem i trzema punktami w tabeli eliminacji do Euro 2024. Przeciwnicy trochę się postawili, ale ostatecznie krzywdy Polakom nie wyrządzili. Można się cieszyć, ale bardzo umiarkowanie.
Czytaj także: Piłka skopana, czyli Polska po Katarze. Jaki jest ten nasz futbolowy miś?
Santos robi zmiany
W piątkowy wieczór po meczu w Pradze w wartkim nurcie rzeki memów, tweetów, komentarzy znalazły się bardziej czy mniej oryginalne epitety. Wiele z nich było ilustrowanych wizerunkiem Fernando Santosa. Mina cierpiącego trenera świetnie się do tego nadawała. Dla piłkarzy była tylko jedna dobra wiadomość. Kolejny mecz już po trzech dniach, a więc okazja częściowej chociaż zmiany nastroju po niesławnym laniu.
Warunek był jeden. Wydarzenia na Stadionie Narodowym muszą wyglądać zupełnie inaczej. Piotr Zieliński w którymś z wywiadów wyliczył nawet, co nie zadziałało z Czechami. Wyszło na to, że polscy gracze tylko reprezentacyjnych strojów nie mają potrzeby zmieniać.
Nowy selekcjoner Polski Fernando Santos nie jest w gorącej wodzie kąpany, ale w jedenastce na Albanię wprowadził kilka zmian w składzie. W najbardziej krytykowanej obronie postawił na powołanego w ostatniej chwili Bartosza Salamona.