Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Sport

Męki z Maltą. O wyjeździe na mundial zdecydują baraże

Polska po męczarniach wygrała z niżej notowaną Maltą 3:2 w eliminacjach do mundialu 2026. 17 listopada 2025 r. Polska po męczarniach wygrała z niżej notowaną Maltą 3:2 w eliminacjach do mundialu 2026. 17 listopada 2025 r. Darrin Zammit Lupi / Polityka
Na pełnym polskich kibiców stadionie w Ta’Qali reprezentacja Polski wygrała z Maltą 3:2. Były emocje, ale takie, których w ogóle sobie nie życzyliśmy.

Nad boiskiem przez długie minuty unosił się duch czasów Michała Probierza. Tak czy owak, zajęliśmy drugie miejsce w grupie premiowane marcowymi barażami, które zadecydują, czy w przyszłym roku Polska wystąpi na mundialu.

Miało być inaczej

Po „zwycięskim remisie” z Holandią, który tak naprawdę zwycięski nie był, bo nie wyprzedziliśmy przecież rywali w tabeli, kadra w dobrych nastrojach poleciała na Maltę. Chodziło jednak o to, żeby utrzymać mobilizację, bo – jak powiedział Jan Urban – nie da się pokonać rywali „na stojąco”. Koncentracji powinny sprzyjać wieści, które napłynęły w piątek z Helsinek, gdzie gospodarze ulegli Maltańczykom 0:1.

Poza kontuzją Sebastiana Szymańskiego kłopotów kadrowych właściwie nie było. Gotowi do gry byli, po pauzie za żółte kartki, Przemysław Wiśniewski i Bartosz Ślisz. I obaj wrócili po podstawowego składu. Zaskoczeniem był natomiast występ Bartłomieja Drągowskiego w bramce zamiast Kamila Grabary. No i zabrakło lekko kontuzjowanego Matty’ego Casha.

Zaczęło się niewyraźnie. Drągowski zdenerwowany i niepewny, Wiśniewski po kilku minutach zobaczył żółtą kartkę, a niewiele później także Nicola Zalewski. Gra bez płynności i skuteczności. Próby strzałów Polaków niecelne (poza akcją Bartosza Slisza) albo blokowane przez gospodarzy. Z biegiem czasu piłka coraz rzadziej opuszczała okolice pola karnego Malty. Wreszcie w 32. minucie z rzutu wolnego do piłki podchodzi Piotr Zieliński, wrzuca piłkę na głowę Roberta Lewandowskiego i nasz kapitan strzela obok bramkarza. Nareszcie (1:0 dla Polski).

Jeszcze nie przestaliśmy się cieszyć, a trzeba było przeżyć stratę bramki.

Reklama