Nieznany smak wolności
Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko wydał dekret o rozwiązaniu parlamentu
„Prezydent rozwiązał parlament, ponieważ jest to jedyna prawidłowa i odpowiedzialna decyzja” – napisał rzecznik Poroszenki Swiatosław Cehołko. Prezydent Ukrainy miał prawo do rozwiązania Rady Najwyższej, gdyż po miesiącu od rozpadu koalicji parlamentarnej deputowani nie stworzyli nowej.
W niedzielę Ukraińcy uczcili Dzień Niepodległości. Dziś niepodległość obywatele popierają gremialnie – sondaże mówią, że to już prawie 90 proc. Ukraińców. Ale może nie ankiety socjologów są tu najlepszym dowodem, lecz ukształtowanie się paralelnego państwa obywatelskiego. Solidarnego, które zbiera pieniądze na pomoc walczącym na wschodzie, wspiera żołnierzy, a przede wszystkim samo rusza do walki. Młodzi ludzie nie dekują się, nie wyjeżdżają z kraju – co widać choćby na polskich granicach – lecz zgłaszają się na ochotników do wojska. Walczą i umierają. To największa ofiara, jaką można złożyć.
Ale to dramatyczne i tragiczne ofiary, bo wydawało się, że umieranie od kul za wolność nie będzie udziałem młodych Europejczyków w XXI wieku. Trudno się z tym pogodzić. Dlatego prezydent Petro Poroszenko mówił w Kijowie, że Ukraina pochopnie uwierzyła, że na świecie żyją wyłącznie wegetarianie, a nastroje pacyfistyczne uśpiły czujność i doprowadziły do rozbrojenia armii, nawet wyrzeczenia się dobrowolnie broni jądrowej.
Z bronią jądrową to przesada. Prezydent musi pamiętać, jaki był czas i okoliczności odzyskania niepodległości i jaka była wówczas sytuacja międzynarodowa. Ma natomiast rację, mówiąc, że ten zryw w obronie jedności ukraińskich ziem można nazwać nową wojną ojczyźnianą. Ukraina ma teraz własną legendę, mit i bohaterów, którzy byliby jednocześnie bohaterami Związku Radzieckiego.
Nie udało się jednak, jak zapowiadano, zakończyć działań przeciwko separatystom i świętować pełnego zwycięstwa. W ostatnich dniach konflikt na wschodzie przybrał na sile z powodu sporu wokół rosyjskiego konwoju i jego wjazdu na terytorium Ukrainy bez zgody Kijowa. Także walki są coraz ostrzejsze. To już nie przepychanki z przebierańcami, lecz regularne bitwy. Ługańsk od 22 dni nie ma prądu, wody ani łączności. W starciach w Doniecku zginęli cywile, a kilka tysięcy osób opuściło miasto, w tym większość lekarzy i personelu medycznego. Pociski rakietowe uszkodziły chlubę Doniecka i regionu, stadion Szachtara – Donbass Arenę. Jeszcze dwa lata temu rozgrywano tam finały EURO 2012. Nikt nie wyobrażał sobie wtedy, że może spadną tutaj pociski artyleryjskie, a miasto róż zamieni się w bastion separatystów. Że Ukraińcy będą ginąć z rąk ukraińskich żołnierzy.
Kiedy wspominam tamtą atmosferę, ukraińskie flagi w oknach, na ulicach, udekorowane samochody, dumnego i wszechmocnego Rinata Achmetowa oraz powszechne świętowanie przy piwie, tym trudniej mi uwierzyć w to, co dzieje się tam obecnie.
W Doniecku Dzień Niepodległości ma inną niż w Kijowie oprawę i atmosferę. Tu ludzie pytają, dlaczego giną ich bliscy – i co będzie dalej? Ogłoszony hucznie w Kijowie plan Merkel dla Donbasu, czyli pół miliarda euro na odbudowę infrastruktury, można będzie zrealizować, gdy zapanuje spokój i wojna opuści Ukrainę. Na to jednak na razie się nie zanosi.
Nie wydaje się, by wizyta niemieckiej kanclerz, choć ważna, przybliżyła rozwiązanie. O przerwaniu działań i porozumieniu z Rosją Ukraińcy nie chcą rozmawiać. Poroszenko dobierał piękne słowa podziękowania, mówił o prawdziwych przyjaciołach gotowych pomagać, ale wie, że nie może zrobić tego Ukraińcom, nie może ulec naciskom. Trudny moment, gdy każdego dnia giną ludzie.
We wtorek w Mińsku będzie z pewnością podobnie: spotkanie Poroszenki z Putinem nie może być rozmową o wstrzymaniu działań przeciwko rebeliantom i powrocie wojska do Kijowa. Jeśli ta rozmowa ma przynieść efekt, musi toczyć się wokół kwestii natychmiastowego wstrzymania rosyjskiej pomocy dla separatystów, która jest dziś niemal jawna, choć Moskwa gwałtownie temu zaprzecza. Oraz wokół sprawy uszczelnienia granicy wschodniej, bo to podstawa – takie ABC niepodległości.
Poroszenko nie może przyjąć innych warunków, bo Ukraińcy tego nie chcą. Przed wyborami do parlamentu jest to czynnik istotny, uznano by to za zdradę, może nawet Majdan znów zablokowałyby protesty.