Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Sypiając z wrogiem

Jak umocowana jest opozycja w starych europejskich demokracjach

W brytyjskim parlamencie lider opozycji i członkowie jego gabinetu cieni mają zarezerwowany czas na zadawanie pytań premierowi (tu David Cameron) i jego ministrom. Media bardzo ten obyczaj lubią. W brytyjskim parlamencie lider opozycji i członkowie jego gabinetu cieni mają zarezerwowany czas na zadawanie pytań premierowi (tu David Cameron) i jego ministrom. Media bardzo ten obyczaj lubią. Parliament TV Handout/Reuters / Forum
Poszanowanie dla opozycji to jeden z najważniejszych wyróżników rozwiniętych demokracji. I w sumie wychodzi obu stronom na dobre.
W amerykańskim Kongresie siedzą obok siebie wiceprezydent (na fot. Joseph Biden – z lewej) oraz speaker, reprezentujący partię opozycyjną wobec 
prezydenta (tu republikanin John Boehner).Andrew Harrer/Bloomberg/Getty Images W amerykańskim Kongresie siedzą obok siebie wiceprezydent (na fot. Joseph Biden – z lewej) oraz speaker, reprezentujący partię opozycyjną wobec prezydenta (tu republikanin John Boehner).

Gdy już opadną wyborcze emocje, gdy już wiadomo, kto jest zwycięzcą, a kto przegranym, trzeba zacząć jakoś ze sobą żyć. Taki powyborczy układ jest charakterystyczny dla zachodnich demokracji liberalnych: przegrani, czyli opozycja, nie mają powodu do histerii, bo wiedzą, że po następnych wyborach mogą odzyskać władzę. Zwycięzcy też o tym wiedzą, więc studzą wolę odwetu, bo w przyszłości sami mogą stać się jego ofiarami.

Ten szacunek jest w wielu przypadkach wymuszony prawem. Chociażby w regulacjach konstytucyjnych, które nakładają obowiązek podejmowania ważnych dla kraju decyzji kwalifikowaną większością (dwie trzecie, trzy piąte itd.) albo wręcz jednomyślnie, czyli z poszanowaniem zdania opozycji. Tyle że w prawie można zapisać wszystko. Dlatego to, co różni zachodnie demokracje od systemów parademokratycznych, to nie sama litera prawa, lecz kultura – wszystko to, co nie wymaga zapisywania, bo jest wyrazem szacunku właśnie. Nie tylko dla opozycji, ale też dla ludzi, którzy na nią zagłosowali. W końcu oni również są obywatelami.

Tę kulturę polityczną najlepiej widać w zachodnich parlamentach, gdzie rządząca większość często dokonuje dobrowolnego samoograniczenia nie tylko po to, aby legislatura sprawniej działała przy udziale opozycji, ale również dla własnego dobra – aby nie popaść w triumfalizm. Stąd na przykład pomysł, aby obrady – jako wiceszefowie izby – prowadzili politycy opozycji. Stąd niepisana zasada, że opozycja dostaje kontrolę nad kilkoma ważnymi komisjami parlamentarnymi. W ten sposób rządzący pokazują obywatelom: kontrolujcie nas, jesteśmy czyści.

Te niepisane standardy to często pierwsza ofiara kryzysu demokracji liberalnej. Chociaż oliwią system polityczny, dla partykularnych i krótkowzrocznych interesów można je zabić jednym głosowaniem i zatruć atmosferę polityczną na kolejne kadencje.

Polityka 51/52.2015 (3040) z dnia 15.12.2015; Świat; s. 74
Oryginalny tytuł tekstu: "Sypiając z wrogiem"
Reklama