Kaprysy Brytyjczyków
Referendum w sprawie Brexitu zaszkodzi wszystkim: całej Europie i samej Wielkiej Brytanii
Referendum w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej miało być festiwalem demokracji, ale jest raczej przejawem politycznego szaleństwa. Brytyjczycy sami o sobie mówią, że są rozsądni i pragmatyczni, tymczasem ruszają w sentymentalną podróż w nieznane. Ponieważ odrzucają racjonalne argumenty, populiści mają używanie i świętują. Perspektywa referendum, którego wynik wydaje się niepewny, zburzyła pewien ład, ale wszyscy ci, którzy zastanawiają się nad ewentualnymi skutkami Brexitu, powinni zdać sobie sprawę, że Europa i Wielka Brytania już poniosły straty.
David Cameron twierdził z początku, że organizuje referendum po to tylko, żeby uspokoić eurosceptyków z jego własnego ugrupowania. Skutki tej decyzji okazały się przewrotne. Torysi są podzieleni bardziej niż kiedykolwiek, Cameron może stracić stanowisko, Wielka Brytania – Szkocję. Istota argumentacji Camerona też okazała się przewrotna. „Tak” w referendum miałoby oznaczać: zostańmy w Unii Europejskiej, w przeciwnym razie nie będziemy liczącą się częścią żadnego integracyjnego projektu, jak UE czy Schengen. Przewrotne są też argumenty Jeremy’ego Corbyna, przywódcy laburzystów: Unia jest zła, ale jeśli zagłosujemy na „nie”, to Michael Gove i Boris Johnson przekształcą Wielką Brytanię w „neoliberalną, fantastyczną wyspę”. Mając w Brytyjczykach takich przyjaciół, Unia ma przed sobą doprawdy świetlane perspektywy.
Nie istnieją żadne dowody, że kompromis wynegocjowany przez Camerona z Unią Europejską zadowala niezdecydowanych wyborców Wielkiej Brytanii. Ale istnieją dowody poświadczające, że wielu europejskich polityków chciałoby pójść śladem Wielkiej Brytanii i negocjować własne warunki pozostania we Wspólnocie.