Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Czeski wicepremier neguje Holocaust tamtejszych Romów. Zawrzało, ale czy to coś zmieni?

Das Bundesarchiv / Wikipedia
Poszło o podważanie Holocaustu czeskich Romów przez wicepremiera i ministra finansów Andreja Babisza, lidera najsilniejszej w sondażach partii ANO.

Jeszcze nie ucichły w Polsce protesty w sprawie podważania przez władze kraju ustaleń historyków w sprawie zbrodni w Jedwabnem czy pogromu w Kielcach w 1946 r, a bardzo podobna afera wstrząsnęła koalicją rządzącą w Pradze. Tylko błyskawiczne przeprosiny i gęste tłumaczenia zapobiegły kryzysowi gabinetowemu.

Poszło o podważanie Holocaustu czeskich Romów przez wicepremiera i ministra finansów Andreja Babisza, lidera najsilniejszej w sondażach partii ANO. W kraju trwa kampania wyborcza przed wrześniowymi, cząstkowymi wyborami do Senatu i Babisz objeżdża miasteczka i wioski wspierając swoich kandydatów. Odwiedził też m.in. północno-czeskie miasteczko Varnsdorf, znane całemu krajowi z powracających co kilka lat gwałtownych konfliktów na tle rasowym.

W miasteczku żyje liczna grupa Romów, zepchniętych do jednego getta. Na sąsiedztwo tego miejsca narzekają miejscowi Czesi, miasto niedawno stało się ulubionym miejscem demonstracji ekstremistów. Babisz pojechał tam ponarzekać z mieszkańcami na „polityczną poprawność”. Dziennikarze zarejestrowali, jak rozmawiając z grupką mieszkańców mówi tam m.in., że „to, co wypisują te głupki w gazetach, że w Letach był obóz koncentracyjny to kłamstwa. To był obóz pracy!” – przekonywał. „Jak ktoś nie chciał robić, to raz dwa go tam zamykali!” – dodał z uznaniem.

Lety koło miasta Pisek na południu kraju to czeska trauma, porównywalna z Jedwabnem. Istniał za czasów Protektoratu, którym kierowali hitlerowcy, ale administracja kraju leżała w dużej mierze w rękach Czechów. Także obozem w Letach kierowali czescy policjanci z przedwojennym stażem. Od 1942 r. zwożono tam wyłącznie Romów. Dramatyczne warunki higieniczne i katorżnicza praca spowodowały najpierw wycieńczenie organizmów więźniów, a potem epidemię tyfusu.

Reklama