Świat

Aby to się więcej nie powtórzyło

Metropolita Filaret o stosunkach polsko-ukraińsko-rosyjskich

Patriarcha Kijowa i całej Rusi Filaret Patriarcha Kijowa i całej Rusi Filaret Danil Shamkin/NurPhoto / Getty Images
Rozmowa z prawosławnym patriarchą kijowskim Filaretem, zwierzchnikiem największego Kościoła chrześcijańskiego w Ukrainie, o sytuacji w jego kraju, stosunkach z Europą, Rosją i Polską.
„Ukraińcy są narodem nastawionym pokojowo”.Hakan Henriksson/Wikipedia „Ukraińcy są narodem nastawionym pokojowo”.

Adam Krzemiński, Adam Szostkiewicz: – W czasach radzieckich Kościół prawosławny w Ukrainie był lojalny wobec Cerkwi moskiewskiej. Co sprawiło, że po ogłoszeniu niepodległości Wasza Świątobliwość zdecydował się z nią zerwać?
Patriarcha Filaret: – Po ogłoszeniu niepodległości trzeba było postawić pytanie, kto jest pierwszym biskupem prawosławnym niezależnej Ukrainy. Przed niepodległością naszym zwierzchnikiem był patriarcha Moskwy. Zwołałem więc w listopadzie 1991 r. sobór ukraińskich prawosławnych biskupów i duchownych w tej sprawie: oddzielać się czy nie? Uznano, że potrzebna jest całkowita niezależność od Moskwy. Mieliśmy autonomię, ale nie pełną niezależność.

Jak na tę decyzję zareagowała Moskwa?
Cerkiew moskiewską powiadomiliśmy: naszemu prawosławiu należy się pełna autokefalia (niezależność), ponieważ Ukraina stała się suwerennym państwem. Cerkiew moskiewska na swoim soborze nie zajęła się naszą decyzją o autokefalii, tylko zażądała zdjęcia mnie z urzędu kościelnego kijowskiego metropolity i przedstawiciela Cerkwi ukraińskiej w Moskwie. Patriarchat Moskiewski doprowadził do zwołania osobnego soboru w Charkowie w tej sprawie, choć zgodnie z prawem kościelnym mogłem to uczynić tylko ja jako ówczesny metropolita kijowski.

Czyli doszło do rozłamu z niepodległością w tle.
Prawosławie w Ukrainie się podzieliło. Jedna część stworzyła Patriarchat Kijowski, niezależny od Moskwy, druga pozostała w Patriarchacie Moskiewskim.

Jakie są obecnie proporcje między obu odłamami ukraińskiego prawosławia. To największa konfesja chrześcijańska w waszym kraju.
W 1992 r. Patriarchat Kijowski skupiał niewielu wiernych. Mieliśmy wtedy tylko 14 biskupów i ok. 500 księży, a parafii ok. 1000. Dziś Patriarchat Kijowski (PK) jest największą Cerkwią w Ukrainie. Według badań socjologicznych obejmuje on 45–48 proc. ludności, a Patriarchat Moskiewski (PM) 20–24 proc. PK ma ok. 5 tys. parafii, PM – ok. 12 tys. Z tym że mowa o parafiach zarejestrowanych, a niekoniecznie funkcjonujących.

Czy wzrost Patriarchatu Kijowskiego jest procesem, czy też nabrał tempa po wybuchu wojny na wschodzie Ukrainy?
Obserwujemy odchodzenie wiernych PM do PK. Powodem jest wojna. Ona pokazała, kto jest kim. PK wspiera państwowość ukraińską, ukraińską armię, ukraiński naród. A PM tego nie czyni, bo oni są zależni od Moskwy i dlatego nie nazywają Putina agresorem. Powtarzają, że konflikt toczy się między Ukraińcami, a Rosja nie bierze w nim udziału. Choć wszyscy wiedzą, że w Donbasie znajdują się tysiące rosyjskich czołgów.

Ekscelencja polecił otworzyć bramę monastyru w Kijowie, aby mogli się w nim schronić studenci uciekający z Majdanu przed specnazem wysłanym przez prezydenta Janukowycza. Zauważamy to, bo prawosławie raczej nie występuje przeciwko władzy państwowej.
Prawosławie działa na zasadzie: państwo nie miesza się w sprawy Cerkwi, a Cerkiew w sprawy państwowe. I tak jest też w Ukrainie, ale to nie znaczy, że oddzielamy się od społeczeństwa. Zależy nam, by nasi wierni byli też obywatelami. W 2013 r. nasz ówczesny prezydent okłamał naród. Najpierw przygotowywał Ukrainę do stowarzyszenia z Unią, a w ostatniej chwili go nie podpisał, bo nacisnął na niego Putin. I wtedy wybuchł protest młodego pokolenia. Wyszli na Majdan, a prezydent rozkazał ich rozgonić. To działo się nocą. Młodzież nie miała się gdzie schronić i dlatego trzeba było otworzyć Michajłowski monastyr. Ja udzieliłem im błogosławieństwa.

Błogosławił patriarcha „buntowszczykom”?
Bo nie wolno zabijać ludzi. Postanowiliśmy bronić młodych i bić w dzwony na alarm. I tak zaczął się Majdan. Wkrótce zaczęli się zjeżdżać ludzie z całej Ukrainy, by protestować przeciwko kłamstwu prezydenta. A Janukowycz rozkazał Berkutowi do nich strzelać. Snajperzy zabijali niewinnych ludzi. Wtedy sobór naszej Cerkwi wezwał, by nie modlić się za zbrodniczą władzę, która stanęła przeciwko obywatelom. Gdy okazało się, że rannych z Majdanu władze nie pozwalają leczyć, a nawet ich aresztują, nasza Cerkiew otworzyła dla nich w monastyrze prowizoryczny szpital. Obowiązkiem Cerkwi jest bronić ludzi przed skutkami łamania prawa przez władzę, choćby wybraną przez naród.

Rosjanie głoszą ideę „ruskiego świata” i jednego prawosławnego narodu, do którego należą też ich zdaniem Ukraińcy. Co Wasza Świątobliwość o tym sądzi? I co tym sądzą wasi wierni?
Ruskij mir to piękne hasło. Ale za tym ruskim światem ukrywa się imperium. Ono ma objąć także Mołdowian, choć to nie Słowianie. I dlatego gdy do Ukrainy przyjechał patriarcha moskiewski Cyryl, by propagować ów ruskij mir, to sprzeciwiła się temu cała ukraińska inteligencja i nasz Patriarchat. Chodzi o sprzeciw wobec nowego imperium.

Ale ukraińska Cerkiew Patriarchatu Moskiewskiego nie ma problemu z ruskim światem.
Bo jest jego częścią. A my nie chcemy ruskiego świata. To idea mało popularna w dzisiejszej Ukrainie.

Padają oskarżenia, że w Ukrainie trwa krucjata przeciwko prawosławiu prowadzona przez podległych papieżowi ukraińskich grekokatolików [mowa o ukraińskim Kościele katolickim obrządku bizantyjskiego, potocznie nazywanym unickim – red.]. Cerkiew moskiewska grozi, że na tym tle może nigdy nie dojść do spotkania patriarchy Cyryla z papieżem Franciszkiem w Rosji. A wiadomo, że na wizycie papieża w Rosji Watykanowi zależy. Jak widzi tę sprawę Patriarchat Kijowski?
Grekokatolicy należą do Kościoła katolickiego. My jesteśmy Kościołem prawosławnym. Ale oba nasze Kościoły bronią interesów narodowych Ukrainy. Jesteśmy w tym zjednoczeni. Dlaczego Cerkiew moskiewska uważa grekokatolików za przeszkodę w dialogu prawosławia z Kościołem rzymskokatolickim? Bo uniatyzm nie prowadzi do jedności Kościoła Chrystusowego. Podczas spotkania Franciszka z Cyrylem na Kubie takie stanowisko zajęli obaj przywódcy. Papież nie poruszył wtedy sprawy agresji Rosji przeciwko Ukrainie, co wywołało u nas reakcję negatywną.

Przed kilku laty Wasza Świątobliwość apelował do europosłów, by pomogli zapobiec trzeciej wojnie światowej, bo tylko powstrzymanie agresora może powstrzymać dalsze pogorszenie sytuacji w Europie. Jak Ekscelencja ocenia stosunek Europy do Ukrainy?
Powiedziałem wówczas, że wojna we wschodniej Ukrainie może być początkiem trzeciej wojny światowej. Jak ta agresja zostanie powstrzymana, wojny nie będzie. W przeciwnym razie wojna rozszerzy się na kraje bałtyckie, Polskę, Rumunię. A potem całe NATO. Dlatego prosiłem Unię o pomoc w powstrzymaniu agresji w Donbasie.

Społeczeństwo ukraińskie ma za sobą długie lata systemu radzieckiego, terroru, walki klas, socjalistycznego internacjonalizmu. Jak żywy jest w nim duch ewangelicznego Kazania na górze, empatii, wspólnej pokojowej egzystencji różnych grup etnicznych i religijnych?
Ukraińcy są narodem nastawionym pokojowo. Dobrowolnie zrzekliśmy się arsenału broni atomowej. Żadne inne państwo tego nie zrobiło. W Ukrainie żyją Ukraińcy, Białorusini, Polacy i wiele innych narodowości. Nie są do siebie nastawieni wrogo. Przykładem może być Ukraińska Rada Kościołów i organizacji wyznaniowych. Są w niej reprezentowani prawosławni, katolicy, protestanci, muzułmanie i Żydzi. Rosja rozpaliła wrogość między narodowościami. Gdy zabrała Krym i Donbas, protestowali Ukraińcy i Rosjanie, bo u nas między nimi nie ma i nie będzie wrogości. Wrogie mogą być stosunki między Ukrainą i Rosją jako państwami. Do czasu agresji nie uważaliśmy Rosji za wroga. Teraz agresja zbliżyła nas z Polakami, którym Rosja w przeszłości odebrała niezależny byt państwowy. Ukraińcy tak jak Polacy zapamiętają wielkie szkody, jakie ponieśli za sprawą Rosji.

I dalej wierzy Ekscelencja, że Krym wróci do Ukrainy?
Krym wróci do Ukrainy.

Ponad pół wieku temu katolicy i protestanci odegrali wielką rolę w łagodzeniu trudnego sąsiedztwa polsko-niemieckiego. Podstawą była krytyczna ocena własnej historii i słynne słowa polskich biskupów „wybaczamy i prosimy o wybaczenie”. Na ile chrześcijańskie Kościoły Ukrainy mogą odegrać podobną rolę w dialogu Ukraińców z sąsiadami, w tym z Polakami, choćby w sprawie Wołynia?
Mogą. Jako patriarcha kijowski zwróciłem się wraz z prezydentami Kuczmą i Krawczukiem do polskiego Sejmu z taką prośbą o wzajemne wybaczenie. Polacy i Ukraińcy powinni żyć we wspólnocie, a w Unii Europejskiej mogą się znaleźć tylko państwa, które żyją w relacjach pokojowych. Misją naszego Kościoła jest, abyśmy żyli w pokoju z naszymi sąsiadami, nie tylko polskimi. Dlatego kiedy mówimy o dialogu prawosławno-katolickim, chodzi nam o to, by nie było między nami wrogości. Cerkiew może tu wiele zdziałać.

Jednak wiemy z historii, że Kościoły mają swój wkład w budzenie nienawiści. Przykładem może być Jugosławia, gdzie nacjonalizmy miały podłoże także religijne. Jan Paweł II przepraszał za grzechy popełniane w imieniu Kościoła. Z kolei od Rosjan można usłyszeć, że Stalin był wprawdzie ludobójcą, ale Rosja jest święta i nie ma za co przepraszać.
To nie tak. Była nienawiść między chrześcijanami, ale uważamy, że Kościół prawosławny powinien zrobić wszystko, co możliwe, aby narody żyły w pokoju i zgodzie. To jest celem ekumenizmu. Chrześcijanie, katolicy, prawosławni, protestanci – nasze konfesje różnią się od siebie, ale wszyscy żyjemy na wspólnej planecie. Nie chcemy, by się powtórzyło zło, które wydarzyło się w naszej historii.

W 2012 r. Kościół katolicki w Polsce i Cerkiew rosyjska wystosowały wspólne przesłanie do obu narodów o dialog i pojednanie w imię przyszłości. Czy możliwy jest taki prawosławno-katolicki apel polsko-ukraiński?
Jesteśmy za.

To w czym problem?
W tym, że Patriarchat Kijowski nie jest uznawany w prawosławiu. W jego uznaniu przeszkadza zaś Patriarchat Moskiewski, a ten ma kontakty i wpływy w Polskim Autokefalicznym Kościele Prawosławnym i naciska, by Cerkiew w Polsce nie współpracowała z nami. Z Kościołem katolickim mamy kontakty prywatne.

Jakie są szanse na otrzymanie autokefalii przez Patriarchat Kijowski? Czy miał się tym zająć tego lata powszechny sobór prawosławny na Krecie, na który Cerkiew rosyjska nie wysłała delegacji?
To się na Krecie nie udało, ale mamy nadzieję, że Patriarchat Kijowski, mimo że i w tym przeszkadza Moskwa, będzie uznany przez Patriarchat Konstantynopola [dzisiejszy Stambuł, patriarcha Konstantynopola jest honorowym zwierzchnikiem całego prawosławia – red.], tak jak w 1924 r. został przez niego uznany autokefaliczny Kościół prawosławny w odrodzonej Polsce.

Powoli zbliża się tysiącletnia rocznica wielkiej schizmy, która podzieliła świat chrześcijański na zachodni i wschodni. Czy można się spodziewać, że z tej okazji ten podział zostanie przezwyciężony?
Wątpię. Możemy mieć dobre stosunki z Kościołem rzymskokatolickim, ale stworzyć jeden wspólny Kościół będzie bardzo trudno.

A może Ukraina da przykład. Wasza Świątobliwość ponoć marzy o zjednoczeniu ukraińskiego prawosławia.
I wierzę nadal, że to zjednoczenie nastąpi. Niechybnie. A Moskwa nie zdoła temu przeszkodzić.

Czyli Trzeciego Rzymu nie będzie.
Nie będzie.

rozmawiali: Adam Krzemiński, Adam Szostkiewicz

***

Patriarcha Kijowa i całej Rusi Filaret (właściwie Mychajło Denysenko), ur. 1929 r. w rodzinie robotników rolnych we wschodniej Ukrainie. Za czasów radzieckich doszedł do godności metropolity kijowskiego, działając w Cerkwi moskiewskiej i zwalczając jej przeciwników. Po powstaniu niepodległej Ukrainy zerwał z Moskwą. Ekskomunikowany przez Cerkiew rosyjską za schizmę, został wybrany w 1995 r. na zwierzchnika utworzonej z jego inicjatywy Ukraińskiej Autokefalicznej Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Kijowskiego.

Polityka 43.2016 (3082) z dnia 18.10.2016; Świat; s. 49
Oryginalny tytuł tekstu: "Aby to się więcej nie powtórzyło"
Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Rynek

Siostrom tlen! Pielęgniarki mają dość. Dla niektórych wielka podwyżka okazała się obniżką

Nabite w butelkę przez poprzedni rząd PiS i Suwerennej Polski czują się nie tylko pielęgniarki, ale także dyrektorzy szpitali. System publicznej ochrony zdrowia wali się nie tylko z braku pieniędzy, ale także z braku odpowiedzialności i wyobraźni.

Joanna Solska
11.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną