Inni tracili pracę za mniejsze przewinienia, ale on, chociaż bardziej nabroił, wydawał się nietykalny. Nikt się nie dziwił dlaczego. Codziennie po kolacji, o godz. 20, prawie 4 mln Amerykanów zasiadało przed telewizorami, aby w stacji Fox News obejrzeć jego godzinny program „O’Reilly Factor”, gdzie najpierw komentował bieżące wydarzenia, a potem przepytywał swoich gości – ostro, sarkastycznie, nie pozwalając na łatwe uniki i mydlenie oczu.
Tylu widzów nie przyciągała żadna gwiazda żadnej kablowej telewizji informacyjnej od początku ich istnienia, czyli narodzin CNN w 1980 r. Spoty reklamowe nadawane w czasie programu Billa O’Reilly’ego przynosiły telewizji Fox News 100 mln dol. rocznie. „Factor” przez dwie dekady był flagowym okrętem tej stacji, tuby prawicy, a ostatnio Donalda Trumpa, od kilkunastu lat bijącej w statystykach oglądalności swoich konkurentów: CNN i MSNBC. Czyż można zarżnąć kurę znoszącą złote jaja?
Okazało się, że można. Jeszcze kilka tygodni wcześniej O’Reilly’emu przedłużono kontrakt na kwotę ponad 20 mln dol. Popularny prezenter wyjechał na urlop do Włoch, spotkał się tam z papieżem. Odpoczywając w cieniu cyprysów, dowiedział się jednak, że może już nie wracać do Fox News. Powodem dymisji była seria oskarżeń o molestowanie seksualne.
Zaczęło się w 2004 r., kiedy O’Reilly’ego pozwała do sądu 33-letnia producentka jego programu. Nagrała ona rozmowy z żonatym gwiazdorem, w których proponował jej „seks telefoniczny”, na starcie oferując jej masaż dolnych partii ciała i sugerując wibrator. Pozew załatwiono polubownie – Fox zapłacił powódce 9 mln dol. Był to dopiero początek.
„New York Times” na początku kwietnia ujawnił, że podobnych przypadków było więcej i tak samo się kończyły – umowami pozasądowymi.