Panowie Duda i Morawiecki wykonali zadanie. „Promowali” Polskę pod swoimi rządami, omijając w zasadzie trudny temat pisowskich naruszeń praworządności. Ich wystąpienia nie zwróciły uwagi mediów globalnych. Nie mieli szans z Trumpem, próbującym przekonać elity polityczne, finansowe i biznesowe, że USA już po pierwszym roku jego rządów wstaje z kolan.
Dość zróżnicowana, na korzyść premiera, była też waga polityczna dwustronnych spotkań obu przywódców z innymi liderami. Rozmowy Morawieckiego z premierami Norwegii, Danii, Holandii być może przyniosą jakieś decyzje dwustronne i pomogą wypracować spójne unijne stanowisko w sprawie bezpieczeństwa energetycznego i kryzysu separatystycznego na Ukrainie. Gdyby tak się stało, byłby to realny wkład w stabilizację Europy.
W Davos codziennie odbywają się dziesiątki spotkań, konferencji, paneli. Podobnie było pod rządami innych ugrupowań, może z wyjątkiem okresu, kiedy Polska, także w Davos, była postrzegana jako prymus transformacji ustrojowej w Europie pokomunistycznej. Dziś sytuacja jest inna i niestety mniej optymistyczna. Zresztą tematem przewodnim jest właśnie ocena zagrożeń stających przed światem. Wystąpienia premiera na temat bezpieczeństwa energetycznego w Europie i potencjale „nowej” Unii z tematem przewodnim korzystnie współgrały.
W tym sensie i Morawiecki, i Duda kontynuowali w Davos linię swych poprzedników sprzed 2015 roku. Jest to linia szukania sprzymierzeńców, inwestorów i poważnych partnerów w robieniu międzynarodowego biznesu z obopólną korzyścią.