Środowe przemówienie Jean-Claude’a Junckera, przewodniczącego Komisji Europejskiej (i byłego szefa chadeckiej grupy w europarlamencie), było zarówno ostatnim orędziem „state of the European Union” w tej kadencji, jak i najciekawszym. Juncker wprost odwołał się do nadchodzących wyborów europejskich. Dla wszystkich, nie tylko dla wysokich urzędników w Brukseli, jest jasne, że będą to wybory przełomowe dla kształtu Unii Europejskiej, jaką znamy.
Europa wychodzi na prostą
Prócz szumnego ogłoszenia końca kryzysu strefy euro i wyrazów optymizmu pod adresem wspólnej waluty Juncker podkreślił, że jednym ze źródeł ostatnich sukcesów UE, w tym wzrostu inwestycji i utrzymującego się „od 21 kwartałów” wzrostu gospodarczego, był strukturalny fundusz inwestycyjny – tzw. Plan Junckera. Wygląda na to – kontynuował – że Europa zaczyna wychodzić na prostą, nadrobiła straty wywołane przez kryzys, tworzy nowe miejsca pracy i – jako całość będąca czymś więcej niż suma części – pozostaje jednym z największych graczy na świecie.
Czytaj także: Na czym polega rewolucja w unijnym budżecie
Godzina europejskiej suwerenności
Ale jest to również Europa, która „nie jest naiwna”. Juncker zapowiedział wzmocnienie sił