Tak pięknie było. I komu to przeszkadzało? Drapieżnikom! Nie mam w tej sprawie złudzeń – jako trawożerca, czyli ostatni człowiek, którego mają za małpę. „Czymże jest małpa dla człowieka? Pośmiewiskiem i sromem bolesnym”. Tak o naszych trawożernych XIX-wiecznych przodkach rzekł był Zaratustra (a przez niego Nietzsche): „Ziemia się skurczyła, po niej skacze ostatni człowiek, który wszystko zdrabnia. (…) »Myśmy szczęście wynaleźli« – mówią ostatni ludzie”.
Ostatni ludzie to my, wynalazcy szczęścia – trawożercy. Wyznawcy rządów prawa, traktatów rozbrojeniowych, konsumpcyjnych radości, zabezpieczeń socjalnych, praw pracowniczych, domniemania niewinności, fitnessu, delikatności, dyplomatycznego języka, konstytucji, drobnych przyjemności i śmiechu. A oni chcą, by „Ameryka znowu była wielka”, „Chiny odrodzone”, „Rosja potężna”, „Polska podniesiona z kolan”, IV RP w miejsce III i tylko „dla Polaków”, przestępcy uwięzieni, terroryści zabici, uchodźcy odpędzeni, przeciwnicy zwalczeni, przyroda podporządkowana, świat pod ich wyłączną kontrolą. Drapieżność drapieżności nierówna. Trawożerność ma rozmaite stopnie. Są jednostki – jak ludzie czy świnie – trochę drapieżne, a trochę trawożerne. Ale są też wilki, wściekłe psy i koale. Są czasy drapieżców i czasy trawożerców. Teraz drapieżcy przeżywają swój wielki renesans.
Ten spór miał różne kostiumy. Ateny i Sparta. Grecja i Rzym. Cyceron i Cezar. Inkowie i konkwista. Daszyński i Piłsudski. Tusk i Kaczyński. Obama i Trump. Liberalizm i neoliberalizm. Rynek i wolny rynek. Socjalizm i komunizm. Król Staś i Katarzyna. Unia Wolności i IV RP. Państwo opiekuńcze i państwo narodu. Rządy prawa i woli.