Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Konferencja bliskowschodnia, czyli jak zostać podwykonawcą USA

Minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz Minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz Tymon Markowski/MSZ / Flickr CC by 2.0
Warszawska konferencja nie przyczyni się do wypromowania wizerunku Polski jako gracza liczącego się na Bliskim Wschodzie.

Konferencja bliskowschodnia w Warszawie (13–14 lutego) miała uczynić z Polski gracza liczącego się w regionie. W tle pojawiły się też oczywiście nadzieje na zacieśnienie sojuszu z USA, inicjatorem wydarzenia. Ale jest już jasne, że służy ono przede wszystkim wywarciu nacisku na kraje, które nie dołączyły do amerykańskich sankcji na Iran.

W efekcie spotkanie to staje się platformą wspierającą narrację Donalda Trumpa i premiera Izraela Benjamina Netanjahu, uznawaną w Europie i na Bliskim Wschodzie za skrajną i niekonstruktywną.

Czytaj także: Dyplomatyczna kumulacja – już w tym tygodniu

Wielcy nieobecni i obecni

Warszawskie wydarzenie bojkotuje duża część społeczności międzynarodowej, w tym stali członkowie Rady Bezpieczeństwa ONZ, Rosja i Chiny. Nie pojawią się delegacje z Turcji, Libanu i Autonomii Palestyńskiej, czyli poza Iranem – który nie został zaproszony – najważniejsi gracze na Bliskim Wschodzie. Reprezentacje z UE będą w dużej mierze z niskiego szczebla. Nie przyjedzie szefowa dyplomacji unijnej Federica Mogherini. Francję będzie reprezentował dyrektor departamentu, a Niemcy – wiceminister.

Konferencję zdominuje silna delegacja amerykańska pod przewodem wiceprezydenta Mike′a Pence′a, sekretarza stanu Mike′a Pompeo i zięcia Trumpa Jareda Kushnera. Silna będzie też reprezentacja Izraela, a premier Netanjahu zapowiada ważne (zapewne jastrzębie) przemówienie.

Reklama