Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Komik na prowadzeniu

Tłok w wyścigu prezydenckim na Ukrainie

Wołodymyr Zełenski ma szanse na prawdziwą prezydenturę? Kadr z serialu „Sługa narodu”. Wołodymyr Zełenski ma szanse na prawdziwą prezydenturę? Kadr z serialu „Sługa narodu”. Jarosław Burdowicin / Wikipedia
Takiego szaleństwa niepodległa Ukraina nie pamięta: o fotel prezydenta kraju zamierza ubiegać się 44 kandydatów. Wybory odbędą się 31 marca, nadmiar kandydatów może jednak sprawić, że bez drugiej tury się nie obejdzie.

Na Ukrainie zwykle występował urodzaj kandydatów w wyborach prezydenckich. Taka tradycja. Tych, co żadnych szans nie mieli, nazywano kandydatami technicznymi. Z góry było wiadomo, że nie chodzi o wygraną, bo to ani nazwiska, ani postacie polityczne. Mieli natomiast wprowadzać zamieszanie na listach, chaos w głowach elektoratu, mieli rozbijać głosy i utrudniać lub wręcz uniemożliwiać rozstrzygnięcie wyborów w pierwszej turze.

W 2010 r. spośród kilkunastu kandydatów dziesięciu zdobyło jakieś setne procentu poparcia. W 2014 r., po Majdanie, rosyjskiej aneksji Krymu i rozpętaniu konfliktu w Donbasie, Ukraińcy zrozumieli powagę chwili i Petro Poroszenko zwyciężył w pierwszej turze. Dziś sprawy powróciły na dawne tory, choć konflikt w Donbasie trwa, Krym nie powrócił do Ukrainy, a sporo ważnych reform utknęło w połowie drogi.

Dla większości kandydatów nie jest to oczywiście gra o prezydenturę, mają pełną świadomość, że ich szanse są zerowe. Chodzi jednak o to, żeby zaistnieć w świadomości wyborców, bo ten kapitał zaprocentuje kilka miesięcy później, w wyborach parlamentarnych, dla nich samych lub ich partii. Rzekomy wyścig o prezydenturę jest w rzeczywistości przedłużoną kampanią wyborczą do Rady Najwyższej. Bo część obecnych w prezydenckim wyścigu to figury mało znane ukraińskiemu wyborcy.

Czytaj także: Petro Poroszenko walczy o przetrwanie

Prezydent przez przypadek

W kampanii i na listach spotkali się jednak i politycy, którzy od lat są na scenie, grając tam większą lub mniejszą rolę.

Nowy lider listy – taki z szansą na znaczący wynik – długo się nie pojawiał i wyglądało, że tak zostanie. Ostatecznie nie obyło się bez zaskoczeń: na czoło rankingów wysforował się Wołodymyr Zełenski, człowiek w prawdziwej polityce zupełnie zielony, komik i aktor, szef Studia Kwartał 95, odgrywający tytułową rolę w kabaretowym serialu „Sługa narodu”, gra tam zresztą nauczyciela historii, który przez przypadek został prezydentem. No, i taki jest jego kontakt z polityką, choć trzeci sezon kabaretu już wkrótce. Ukraińscy widzowie znają go wprawdzie od dwudziestu lat, ale kiedy w noc sylwestrową w popularnej telewizji 1 + 1 ogłosił, że zamierza kandydować, wywołał najpierw zdumienie, a potem prawdziwy huragan w sondażach, gdy parę dni później jego partia, też Sługa Narodu, zgłosiła oficjalnie tę kandydaturę do Centralnej Komisji Wyborczej.

Na początku tylko 6 proc. Ukraińców deklarowało poparcie dla Zełenskiego, efekt świeżości nie działał. Ale nagle coś zaiskrzyło, rankingi ruszyły w górę i według ostatnich badań Centrum Razumkowa poparcie wynosi dziś 23 proc. No i komik Zełenski zajmuje pierwsze miejsce w sondażach, zostawiając daleko w tyle urzędującego prezydenta Petra Poroszenkę i Julię Tymoszenko, byłą premier, która przez czas pewien była liderką rankingów z poparciem nawet 30 proc.

Zełenski pochodzi z Krzywego Rogu, wielkiego ośrodka przemysłowego. Czterdziestolatek. Prezentuje się jako zwykły Ukrainiec, patriota, przekonany o tym, że Krym należy do Ukrainy, a wojnę w Donbasie czas zakończyć, zgodnie z zapisem tzw. memorandum budapeszteńskiego (w którym cztery mocarstwa, w tym Rosja, gwarantowały nienaruszalność terytorialną Ukrainy w zamian za rezygnację z broni atomowej). Deklaruje wynagradzanie wojskowych na takim poziomie jak w NATO, a sojusz uważa za gwaranta niepodległości. Jednak jego program jest dość ogólny i nie ma w nim rewolucyjnych obietnic. Może poza deklaracją wprowadzenia rozstrzygnięć w ważnych dla kraju sprawach poprzez referendum, zniesienie immunitetu dla posłów i prezydenta – możliwość odwołania z funkcji oraz walki z korupcją, z przepadkiem mienia włącznie.

Kto stoi za Załenskim

Zełenski rozumie, na czym polega kontakt aktora i widza, jakich słów trzeba używać ze sceny, i stosuje to w praktyce, przemawiając do wyborców: jestem szczęśliwy, że mogę robić politykę właśnie z tobą – mówi, niby zachęcając każdego z osobna, żeby na niego głosował. Aktor jest związany z należącą do oligarchy Ihora Kołomojskiego telewizją 1 + 1.

Mówi się, że za projektem politycznym Sługa Narodu stoi właśnie Kołomojski, że to on finansuje kampanię Zełenskiego. Oligarcha, który w momencie rosyjskiej agresji w Donbasie wykazał się godną podziwu postawą, ze wszystkich swoich finansowych sił wspomagając ukraińską armię, skutecznie przeganiając separatystów z Dniepropietrowska, popadł następnie w ostry konflikt z prezydentem Poroszenką i wdał się w niezakończony wciąż spór sądowy. Nie ukrywa, że kandydatury Poroszenki nie popiera, a nawet wzywa do niegłosowania na obecnego prezydenta. I bardzo to niewykluczone, że użyje swych pieniędzy i wpływów, żeby Zełenskiego doprowadzić do sukcesu. Na razie przygląda się kampanii spod Genewy (ma posiadłość nad jeziorem, po francuskiej stronie) lub z Izraela. Są jednak i tacy, którzy uważają, że Kołomojski świetnie zdaje sobie sprawę, że rządzenie krajem to nie zabawa ani kabaret, ostatecznie opowie się po stronie Poroszenki. Jawnie lub nie. A na razie jedynie bawi się w kota i mysz.

Ukraińcy zagłosują na komika?

Co ciekawe, w zwycięstwo aktora nie wierzą sami Ukraińcy. Mimo że deklarują poparcie dla komika, tylko nieco ponad 10 proc. uważa, że Zełenski zwycięży!

Jak to możliwe? Analitycy wyjaśniają, że dzisiejsze poparcie deklarują ci, którzy i tak nie chodzą na wybory i kontestują porządek polityczny. Ciekawe, czy to trafna interpretacja, zwłaszcza że spory procent wyborców nadal nie wie, na kogo głosować. Ten, kto ich przekona, zapewne wygra.

Czy to możliwe, że Ukraińcy zagłosują na komika? Częste porównania z historią Stana Tymińskiego wydaje się nietrafione. Od tamtej sprawy minęło ponad ćwierć wieku i Ukraina jest dziś w zupełnie innym miejscu niż Polska we wczesnych latach 90. Mimo kryzysu ekonomicznego, drożyzny, licznych kłopotów obywatele Ukrainy mają świadomość trwającej wojny, która wciąż zbiera śmiertelne ofiary. Niedawny konflikt w Cieśninie Kerczeńskiej pokazał raz jeszcze prawdziwe intencje Władimira Putina. Czy komik odgrywający polityka w kabarecie podoła wyzwaniom? Trzymając w reku kartkę wyborczą, inaczej stawia się krzyżyk, niż odpowiadając na pytania sondażowni.

Inni kandydaci do fotela prezydenta

Choć do wyborów stanęli tacy politycy jak Anatolij Hrycenko, były minister armii (2005–2007) w rządzie Julii Tymoszenko i deputowany do Rady Najwyższej, nadal aktywny w polityce, radykał i populista Ołeh Laszko, mer Lwowa Andrij Sadowy, skrajny nacjonalista Rusłan Koszulinski czy król Naftohazu, minister z czasów Wiktora Janukowycza, deputowany Opozycyjnego Bloku Jurij Bojko, to ich poparcie jest jednocyfrowe (Jurij Bojko, lider, ledwie przekracza 8 proc.) i szanse na awans do drugiej tury praktycznie żadne. Walka o fotel rozegra się zapewne między lokującymi się na najwyższym piętrze. A tam, oprócz Zełenskiego, dwie dobrze znane postacie: Julia Tymoszenko i Petro Poroszenko.

Tymoszenko, którą można lubić lub nie, prezentuje niebywałą siłę witalną. Bohaterka Pomarańczowego Majdanu, była premier, nazywana czasem piękną Julią, a czasami gazową księżniczką, jak się wydawało, popadła po Majdanie godności w polityczny niebyt (właśnie mija pięć lat od jego dramatycznego zakończenia). Więziona przez Janukowycza wróciła do Kijowa, który już jej nie chciał i nie kochał.

Czytaj także: Niepodległa Ukraina ma 27 lat. Ale czy są powody do świętowania?

Powrót Tymoszenko do gry

Ale ambicje nie pozwoliły Tymoszenko odsunąć się od polityki, wprowadziła swoją partię Batkiwszczyna do parlamentu i powróciła do gry. Krytykując prezydenta Poroszenkę, zyskała wielu zwolenników, a krytyka przychodziła łatwo, gdy w kraju trwał konflikt i wojna z rosyjską agresją, Ukraina straciła Krym, szalała inflacja i kryzys gospodarczy. Tymoszenko już w czerwcu ub. r. zadeklarowała udział w wyborach i szybko stała się faworytką rankingów. W szczytowych momentach poparcie dla niej sięgało 30 proc. i wydawało się, że będzie nadal rosło. Zdumienie wzbudzał fakt, że Julii nie zaszkodziła nawet awantura polityczna w jaką wdała się, popierając Micheila Saakaszwilego, skłóconego ostatecznie z Poroszenką. Ani polityczna przygoda z Nadią Sawczenko, legendarną pilotką, która weszła do Rady Najwyższej z pierwszego miejsca na liście Batkiwszczyny, siedząc zresztą i głodując wówczas w rosyjskim więzieniu.

Wkrótce wybuchł polityczny skandal, bo Sawczenko została oskarżona o przygotowywanie zamachu stanu i zamachu terrorystycznego w parlamencie. Czy wyborcy zapomnieli o skandalu? Najwyraźniej chce o nim zapomnieć Tymoszenko, zmieniła styl uprawiania polityki, złagodniała, już nie z taką zajadłością napada na Poroszenkę, zmieniła także zwój wizerunek, nie kreuje się na matkę narodu (choć ostatnio znów wystąpiła z warkoczem wokół głowy, swym znakiem rozpoznawczym w polityce), nie obwiesza się biżuterią i zrezygnowała z kreacji na rzecz w miarę skromnych kostiumów.

Ale czy jej program może porwać? Jest w nim postulat wprowadzenia referendum jako sposobu rozstrzygania istotnych dla kraju kwestii, zniesienie nietykalności posłów, sędziów i prezydenta, objęcie kontrolą parlamentu działań opozycji, podniesienie średniej pensji do 3,5 tys. hrywien.

Ale też dwukrotne obniżenie cen gazu oraz becikowe po urodzeniu pierwszego i kolejnych dzieci. W najważniejszych dla Ukrainy kwestiach, Donbasu i rosyjskiej aneksji Krymu, które zresztą mogą zdecydować o rozstrzygnięciu elekcji, Tymoszenko prezentuje program standardowy. Donbas wraca dzięki wojskowym i dyplomatycznym działaniom, Krym – na skutek zabiegów dyplomatycznych, przy czym Tymoszenko również odwołuje się do zapisu memorandum budapeszteńskiego, gwarantującego stałość ukraińskich granic. Jest też za Ukrainą w NATO i UE. I językiem ukraińskim we wszystkich domenach życia. Do wyborczej walki rusza uzbrojona w hasło „Wierzę w Ukrainę”, co w zapisie wygląda WirJu w Ukrainu i mocno przypomina jeden z byłych projektów Tymoszenko BJuT.

Ukraina zaciska pasa

Czy wyborcy dadzą się naciągnąć i uwierzą Julii? Najświeższe wyniki sondaży Centrum Rozumkowa i pracowni Cocis dają jej 15,7 proc. poparcia. Może popełniła falstart?

Od kilku miesięcy, a dokładnie od momentu konfliktu z Rosją w Cieśninie Kerczeńskiej Julia traci zdecydowanie na rzecz urzędującego prezydenta Poroszenki. Ten jeszcze latem ub. roku miał rekordowo niskie poparcie, a 70 proc. Ukraińców uważało, że kraj zmierza w złym kierunku. Przede wszystkim z powodu trudnej sytuacji ekonomicznej, z jaką Ukraina nie potrafi się uporać, co sprawia, że społeczeństwo biednieje, a zaciskaniu pasa nie ma końca. Wzrost PKB jest wprawdzie w pobliżu 3 proc., co udało się osiągnąć bez udziału najmocniej uprzemysłowionego Donbasu, ale ludzi przytłaczają rosnące koszty utrzymania, niski poziom płac i emerytur, co sprawia narastające trudności w egzystencji. Ukraina bez pomocy międzynarodowych instytucji finansowych, zwłaszcza MFW, nie jest w stanie uporać się z problemami.

Walka z korupcją też nie została wygrana, co bardzo zniechęca obywateli do polityki. No i wojna, wciąż niezakończona. Przeciwnie, wciąż przysparzająca ofiar, rannych i inwalidów, z czym system socjalnej opieki nie jest w stanie się uprać. Zresztą może to być jeden z argumentów użytych przeciwko Poroszence w kampanii: tym ludziom, przeważnie młodym, trzeba zapewnić byt i opiekę.

Szanse prezydenta Poroszenki

Poroszence sprzyja jednak kilka momentów. Na polu militarnym to przekazanie Ukrainie przez Stany Zjednoczone ostrej broni, rakiet przeciwpancernych Javelin. To pierwszy taki gest Waszyngtonu wobec Kijowa, który nie spodziewał się niczego dobrego w związku z prezydenturą Trumpa.

Po agresywnych zachowaniach Rosji w Cieśninie Kerczeńskiej wzrosło poparcie dla Poroszenki w Ameryce i w Europie, szykują się nowe sankcje wobec Moskwy, choć zwolennicy ich zniesienia też nie spuszczają z tonu.

Przez parlament przeszedł prezydencki projekt reintegracji Donbasu, choć w praktyce bez znaczenia, bo prezydencka władza tam nie sięga.

Przede wszystkim jednak prezydent wprowadził stan wojenny, zdobył dla tego projektu poparcie w Radzie Najwyższej, co zostało bardzo pozytywnie odebrane w społeczeństwie. Wyraźnie ludzie tego oczekiwali, pokazania zdecydowanej postawy wobec Moskwy. To był moment, kiedy na Poroszenkę spojrzano inaczej, doceniając jego zdecydowanie.

Nie sprawdziły się obawy, że stan wojenny spowoduje odsunięcie daty wyborów. Został odwołany w zapowiedzianym terminie, a rankingi Poroszenki zaczęły się piąć w górę. Można powiedzieć, że to zasługa Putina, choć zapewne niezamierzona.

Autokefalia politycznie procentuje

Bardzo zaprocentowało też przyznanie przez Konstantynopol autokefalii dla Ukraińskiej Prawosławnej Cerkwi. Prezydent wspierał starania ukraińskiej Cerkwi i bardzo zabiegał o pozytywną decyzję Konstantynopola. Przyznanie autokefalii stało się wielką uroczystością, prezydent podkreśla szczególnie, że to prawdziwa niepodległość Ukrainy, która po ponad trzech wiekach odcina się od wpływów Moskwy i odzyskuje wolność w sferze religii, zrywając zależność od patriarchatu moskiewskiego. Prawdziwy przedwyborczy prezent i może zdecydować o rozstrzygnięciu najbliższej elekcji. Ludzie odebrali to jako wyraz skuteczności Poroszenki, a tej oczekiwali od niego chyba najbardziej.

Wśród spektakularnych sukcesów Poroszenko może również wymienić zniesienie wiz do UE dla Ukraińców oraz dobre kontakty z Niemcami, co zaprocentowało otwarciem dla Ukraińców niemieckiego rynku pracy.

Wreszcie i to, że udało się przegłosować w Radzie Najwyższej prezydencki projekt, zmianę w konstytucji, wpisując tam jako narodową strategię wstąpienie do NATO i UE.

Najświeższe notowania dają obecnemu prezydentowi 16,4 proc poparcia. Może to nie szał, ale do wyborów zostało półtora miesiąca. Poroszence pomagają też brukselskie klimaty: jest politykiem rozpoznawalnym, przewidywalnym, zapraszanym i wydaje się, że również szanowanym, bez względu na to, co o ewentualnym rozszerzeniu myśli się w zaciszu gabinetów. Konkrety nie padają, ale także Poroszenko zdaje sobie sprawę z ukraińskich ograniczeń i nie obiecuje rodakom gruszek na wierzbie.

Ukraina musi wiele zmienić i na pierwszym miejscu jest walka z korupcją, bo Europa nie chce implementacji korupcji na taką skalę jak na wschodzie. Nie chce nacjonalizmu ani nawet takich zdawałoby się marginalnych zjawisk jak łamanie praw zwierząt. Głośno było o mordowaniu bezpańskich psów, dziś jest głośno o przemycie szczeniąt, rozmnażanych w karygodnych warunkach i z naruszeniem wszelkich zasad, a sprzedawanych na ulicach francuskich i niemieckich miast.

Bruksela stawia na Poroszenkę

Wydaje się, że Bruksela wiele zrozumiała dzięki zachowaniu Władimira Putina. Choć oczywiście można ubolewać, że nie udało się powstrzymać budowy Nord Stream 2. Czy w słowie „zrozumiała” mieści się również poparcie przedwyborcze dla Poroszenki, który jest kandydatem przewidywalnym, rozumiejącym unijne pryncypia, politykiem, który ma strategię?

To prawda, że wciąż nie wygrał i nie zakończył wojny w Rosją. Ale też się nie poddał. Zreformował wojsko, zapowiada reformę marynarki, nie składa broni.

Pozostaje do rozwiązania zagadka: kto z kim zawalczy o zwycięstwo w przypadku drugiej tury i z jakim skutkiem?

Zełenski i Tymoszenko? Zełenski i Poroszenko? A może Poroszenko i Tymoszenko? Jak zachowa się elektorat Zełenskiego, a jak Tymoszenko? Kogo poprą żelazne elektoraty, skoro ich ulubieni liderzy są w poważnym sporze? Czy dla jednych i drugich osoba Zełenskiego okaże się na tyle wiarygodna, żeby oddać na niego swój głos? Jaka będzie frekwencja i czy elektorat Poroszenki będzie zwarty i gotów walczyć do końca jak na wojnie? Na razie to równanie z samymi niewiadomymi.

Całkiem niedawna wizyta Donalda Tuska w Kijowie, w piątą rocznicę dramatycznych zdarzeń na Majdanie, jego przemówienie w Radzie Najwyższej są jasnym przekazem dla Ukraińców, kto w tych wyborach otrzymał unijne poparcie i na kogo stawia Bruksela, uważając, że to najlepsze dziś rozwiązanie dla Ukrainy. Entuzjastyczne przyjęcie może sugerować, że ta intencja Brukseli została zrozumiana. Ukraińską telewizję obiegły relacje, w których Tusk i Poroszenko, ramię w ramię, uczcili ofiary poprzedniego reżimu. Ukraińcy mogli poczuć się dumni z Poroszenki i dowartościowani. Każdy naród lubi mieć przywódcę, który nie wypadł sroce spod ogona. I to, być może, wpłynie na wynik elekcji.

Rozstrzygnięcia w pierwszej turze raczej trudno się spodziewać, ale – choć łaski wyborcy nie da się zadekretować – reelekcja Petra Poroszenki nie wydaje się dziś abstrakcją, jak jeszcze kilka miesięcy temu.

Czytaj także: Ukraina zbliży się do UE czy zbrata z Rosją?

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi - nowy Pomocnik Historyczny POLITYKI

24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny POLITYKI „Dzieje polskiej wsi”.

(red.)
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną