Trochę posiedzieliśmy, pogadaliśmy, lubimy się, to był efektywny czas. Rozeszliśmy się po przyjacielsku. Mniej więcej tak to podsumował na gorąco Donald Trump. Jego minister spraw zagranicznych Mike Pompeo dodał, że nie udało się ustalić niczego nowego, co miałoby jakikolwiek sens dla Ameryki. Nadzieja w specjalistach z zespołów negocjacyjnych, które regularnie się widują i może coś podczas kolejnych spotkań wymyślą. Trump, trochę dla poprawy nastroju, dorzuca uwagi o wielkim potencjale gospodarczym Korei Północnej, który mógłby zostać uruchomiony, gdyby tylko zechciała się nieco otworzyć.
Brak porozumienia lepszy niż marny kontrakt?
Amerykańska dyplomacja zderzyła się ze ścianą północnokoreańskiego uporu. Kim chce zniesienia dyscyplinujących go sankcji, ale nie daje wiele w zamian. Obiecuje, że powstrzyma się od testów rakiet i bomb, ale to już robi, żadna dodatkowa łaska. Jednocześnie Trump zapewnia, że przeprowadzenie inspekcji instalacji atomowych to pestka, ale szczegółów nie podaje. I nie rozważa powrotu do wspólnych ćwiczeń wojsk amerykańskich i południowokoreańskich. Mówi, że były po prostu dla Ameryki za drogie. Przy czym ich zawieszenie było jednym z głównych warunków Kima, bo m.in. obniżają potencjał obronny Korei Południowej.
Trzeba mieć gotowość do wstania od stołu, wcale się tego nie boję – mówi Trump i twierdzi, że jakieś dokumenty czekały na podpis. Eksperci przyznają rację w punkcie odnoszącym się do zasady, sprawdzającej się i w biznesie, i polityce, że brak porozumienia jest lepszy niż marny kontrakt.
Skądinąd warto pamiętać, że