Petro Poroszenko przegrał batalię o reelekcję. Nowym prezydentem Ukrainy został Wołodymyr Zełenski. Powinnam powiedzieć, że to nokaut: według pierwszych sondaży exit poll Zełenski otrzymał 73 proc. poparcia, Poroszenko ledwie 25.
To klęska Poroszenki, ale przede wszystkim jego pięcioletniej prezydentury i programu. Tak bardzo Ukraińcom się przejadł, że woleli głosować na nowicjusza, amatora, Wasyla Hołobrodkę z serialu „Sługa narodu”. Przepraszam: woleli głosować na komika Zełenskiego, który w serialu odgrywa postać idealnego prezydenta, jakim przez przypadek stał się pewien nauczyciel. I taki jest jego realny kontakt z polityką – rola w komediowym serialu.
Poroszenko i jego kampania
Nie czas snuć rozważania o błędach Poroszenki. Trochę ich było, a najważniejsze, moim zdaniem, mają związek z toczącą się wojną, której można było w porę zapobiec. Nie udało się, w Donbasie zginęło 13 tys. obywateli Ukrainy. Ukraińcy nie zapomnieli tego Moskwie, ale także Poroszence, który obiecywał szybko tę wojnę zakończyć wojnę, ale go to przerosło.
Na Zełenskiego głosowała cała Ukraina, zachód, centrum, wschód. Na wschodzie wygrał nieprawdopodobnie wysoko, zdobył ponad 87 proc. Taki wynik nie udał się chyba żadnemu prezydentowi. Wygrał też na zachodzie, który tradycyjnie popierał Poroszenkę. I na południu. Pierwsza wypowiedź prezydenta elekta brzmiała tak, że zjednoczył kraj.