Ze Sri Lanki napływają wciąż nowe niepokojące wiadomości. Wskazują, że nad wyspą nadal wisi groźba kolejnych ataków terrorystycznych. Do niedzielnych, w których zginęło ponad 300 osób, w większości Lankijczyków, wyznawców chrześcijaństwa, ale także 38 obywateli innych państw oraz 45 dzieci, przyznało się tzw. Państwo Islamskie.
Zemsta za zamach w Nowej Zelandii?
Jeden z przedstawicieli władz lankijskich stwierdził, że ataki w niedzielę wielkanocną były zemstą za atak samotnego białego fanatyka z Australii na dwa meczety w Nowej Zelandii.
Obracamy się jednak w kręgu oświadczeń, spekulacji i plotek. Władze lankijskie skąpią informacji, co może być uzasadnione wymogami bezpieczeństwa, ale może też mieć związek z tarciami w obozie władzy. Media piszą o konflikcie ambicjonalnym między prezydentem a premierem Lanki. To przez ten konflikt informacje o planowanych atakach nie dotarły do rządu. Trudno te spekulacje weryfikować, podobnie jak trudno zweryfikować, czy i jakie kontakty mieli z Państwem Islamskim sprawcy ataków na kościoły i hotele.
Czytaj także: Nowa, groźna twarz buddyzmu
Kto mógł stać za zamachami na Sri Lance
Władze lankijskie mówią o dwóch rodzimych grupach terrorystycznych. Obie mają się inspirować ideologią dżihadyzmu i naśladować metody działania bojowców