Świat

Przeciw „gender” i aborcji. USA w walce z gwałtami na wojnie jak Rosja i Chiny

Nadia Murad, Amal Clooney, Denis Mukwege na zgromadzeniu Rady Bezpieczeństwa ONZ przekonywali do przyjęcia nowego brzmienia rezolucji, której zadaniem jest międzynarodowa odpowiedź na problem gwałtu jako narzędzia wojny. Bezskutecznie. Nadia Murad, Amal Clooney, Denis Mukwege na zgromadzeniu Rady Bezpieczeństwa ONZ przekonywali do przyjęcia nowego brzmienia rezolucji, której zadaniem jest międzynarodowa odpowiedź na problem gwałtu jako narzędzia wojny. Bezskutecznie. Michael Brochstein / Forum
Administracja Trumpa chce walczyć z gwałtem na wojnie. Ale nie zamierza sugerować, że ofiary takiej przemocy mają prawo do aborcji.

Europa po raz kolejny dostała komunikat, że straciła partnera, zwłaszcza na planie wielkich organizacji jak ONZ czy NATO. Coraz wyraźniej widać, że najważniejszy sojusznik Europy postrzega prawa człowieka bardziej jak Rosja czy Chiny. To właśnie te dwa ostatnie państwa sprzeciwiały się najbardziej długo oczekiwanej rezolucji, której zadaniem była międzynarodowa odpowiedź na problem gwałtu jako narzędzia wojny. Rada Bezpieczeństwa ONZ polegała dotychczas na Stanach, które razem z Francją i Wielką Brytanią trzymały linię przeciw zakusom Rosji i Chin. Teraz Ameryka Trumpa zmieniła obóz lub przynajmniej gra na dwa fronty. Amerykanie zadeklarowali, że odpowiada im rozmywanie kontrowersyjnego języka kulturowego progresywizmu.

„Odgenderowić” język

Naciski ze strony administracji Trumpa, żeby rozcieńczyć i „odgenderowić” współczesny dyskurs praw człowieka, nie powinny nikogo dziwić. Ta niemiecka rezolucja, która pasowałaby znakomicie administracji Baracka Obamy czy Hilary Clinton, okazuje się za śmiała dla rządu Trumpa, którego naczelną misją jest, poza bogaceniem prezydenta i jego rodziny, utrwalanie amerykańskiej konserwy, kulturowe cofnięcie Ameryki o kilka dekad. Do czasów sprzed aborcji, sprzed parad równości, do czasów, gdy socjalizm należał bezpiecznie i całkowicie do strefy zła.

Tak jak w przypadku socjalizmu, chodzi o język. Amerykanie zadeklarowali, że zawetują rezolucję, która będzie zawierała takie słowa jak: „gender”, „zdrowie seksualne” i „prawa reprodukcyjne”, ponieważ zwykle sugerują one aborcję. USA nie zgodziły się również na powołanie specjalnego ciała przy ONZ, zajmującego się problemem gwałtu na wojnie, oraz wskazywanie na Międzynarodowy Trybunał Karny (do którego USA nie należy) jako na przykład walki z przemocą wobec kobiet.

Reklama