Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

W Rosji też głośno o filmie. My mamy Sekielskich, oni „Kołymę”

Obóz Perm-36, jedyne muzeum w Rosji stworzone na terenie byłego obozu Obóz Perm-36, jedyne muzeum w Rosji stworzone na terenie byłego obozu Maxim Kimerling/TASS / Forum
Każdy naród ma swoje prawdy, które wypiera. Każdy ma także tych, którzy nie pozwalają zamieść ich pod dywan lub zginąć w niepamięci. Polacy mają braci Sekielskich, Rosjanie zaś Jurija Dudię i jego „Kołymę – miejsce narodzin naszego strachu”.

Rosyjski internet podbija właśnie film dokumentalny Jurija Dudi „Kołyma – miejsce narodzin naszego strachu”. Od publikacji w kwietniu zgromadził na YouTube ponad 13,5 mln odsłon. Ma więc szansę powtórzyć sukces filmu Aleksieja Nawalnego „Ja wam nie Dimon” o premierze Miedwiediewie i korupcji na najwyższych szczytach władzy (29,5 mln wyświetleń). I zdecydowanie przebił doroczną „Linię bezpośrednią” prezydenta Putina, która osiągnęła rekord w 2015 r., przyciągając przed telewizory 3,25 mln widzów.

„Kołyma”. Dlaczego powstał ten film?

Znany rosyjski wideobloger, absolwent dziennikarstwa prestiżowego Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego, popularny przede wszystkim wśród młodszej generacji Rosjan, przyznaje, że podjął się wyzwania z dwóch powodów. Pierwszym były wstrząsające wyniki badań Rosyjskiego Centrum Badań Opinii Publicznej (WCIOM), według których prawie połowa (47 proc.) Rosjan w wieku 18–24 lata nie słyszała o represjach stalinowskich. Co oznacza, że Kołyma, „Archipelag Gułag”, skupisko ok. 400 obozów pracy, przez które przeszło ponad 20 mln więźniów i w których od lat 30. do 1956 r. zmarło około 2 mln ludzi – niewiele im mówi.

Drugi powód to odwiecznie powtarzane szeptem prośby jego rodziców: „Bądź ostrożny, nie przyciągaj zbytniej uwagi, jesteśmy prostymi ludźmi, od których nic nie zależy”. To one pobudziły Jurija do poszukiwania źródeł ogromnego strachu w pokoleniu rodziców i milionów Rosjan, którzy boją się, że „nawet najmniejsza śmiałość zostanie ukarana”.

Reklama