Samoloty USA były już w powietrzu, gotowe do zbombardowania radarów i wyrzutni rakietowych w Iranie w odwecie za zestrzelenie w czwartek rano amerykańskiego samolotu bezzałogowego Global Hawk, który prowadził rozpoznanie w pobliżu Iranu, w cieśninie Ormuz. Nie odpaliły jednak rakiet, bo w ostatniej chwili Donald Trump polecił wstrzymać operację. Nie jest na razie jasne, dlaczego i czy nie będzie dalszego ciągu. Możliwe, że rzeczywiście – jak sugerują oparte na przeciekach doniesienia z Białego Domu – przyczyną odwołania akcji były problemy techniczne lub logistyczne. Ale nie można wykluczyć, że od początku tak właśnie miało się stać: przystępujemy do ataku, aby nieprzyjaciel wiedział, że nie żartujemy, żeby go na serio nastraszyć, ale ostatecznie – pod fałszywym pretekstem – nie uderzamy, zdając sobie sprawę, że wojna z Iranem to zbyt wielkie ryzyko.
Czytaj także: Trump na ścieżce konfrontacji z Iranem
Dlaczego Trump odwołał atak na Iran
Na siłowy odwet za zestrzelenie drona – lecącego według Waszyngtonu nad wodami międzynarodowymi, a według Teheranu nad jego wodami terytorialnymi – naciskali podobno sekretarz stanu Mike Pompeo, doradca prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego John Bolton i dyrektorka CIA Gina Haspel. Obiekcje miał departament obrony, gdzie przeważała opinia, że atak grozi rozkręceniem niebezpiecznej spirali konfliktu. Rozkaz odwołania operacji wydał Trump. Jak wskazują jego ostatnie wypowiedzi, w czasie nasilania się napięcia z Iranem, który wcześniej