O kolejnym dziwacznym pomyśle na cudowną broń zrobiło się głośno 8 sierpnia 2019 r., kiedy to na poligonie Nienioska, w pobliżu osady Sopka pod Archangielskiem, doszło do awarii nowego skrzydlatego pocisku rakietowego ziemia–ziemia. Tego nie wiemy na pewno, ale wszystko wskazuje na to, że był to pocisk 9M730 Burewestnik (Burzyk – taki ptak morski), jedna z najbardziej niezwykłych rosyjskich rakiet, znana w NATO pod własnym kodowym oznaczeniem SSC-X-9 Skyfall. Skąd wiemy, czy raczej przypuszczamy, że awarii uległa akurat ta rakieta, jedyna na świecie z napędem jądrowym? Stąd, że – jak podano oficjalnie – w wypadku rakiety zginęło pięciu pracowników… Rosyjskiej Agencji Energii Jądrowej „Rosatom”.
Czytaj także: Rosja testuje przygotowanie do wojny
Jak działa rakieta z napędem jądrowym
Niezwykłość tej rakiety, a właściwie pocisku skrzydlatego, polega na tym, że dysponuje napędem jądrowym. W pocisku zamontowano miniaturowy reaktor jądrowy, który jest chłodzony głównie przepływającym przez niego powietrzem. Powietrze, przepływając przez reaktor, ogrzewa się do wysokiej temperatury, nie wiadomo jednak, czy ogrzewa je wymiennik ciepła chłodzącej reaktor cieczy (wody lub ciekłego metalu), czy jest to rozwiązane jakoś inaczej, bo szczegóły są tajne. W każdym razie – rozgrzane do bardzo wysokiej temperatury powietrze nabiera wielkiego ciśnienia, dzięki któremu jest wyrzucane z dyszy wylotowej z olbrzymią prędkością. W ten sposób silnik wytwarza znaczny ciąg. I może pracować przez wiele dni, czyli skrzydlata rakieta może latać – prawdopodobnie – nawet tygodniami.