Premier Boris Johnson wysłał w tym tygodniu list do szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska, w którym powtórzył, że wynegocjowana ostatniej jesieni umowa o wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii jest dla Londynu nie do przyjęcia. Powód? Tzw. irlandzki bezpiecznik (backstop), „antydemokratyczny” i „niezgodny z suwerennością Wielkiej Brytanii”. To z powodu „bezpiecznika”, który ma zapobiec kontrolom granicznym między unijną Irlandią i brytyjską Irlandią Północną, Izba Gmin nie ratyfikowała umowy, co doprowadziło do dymisji Theresy May. A teraz Johnson ostrzega Unię, że jeśli nie odpuści „bezpiecznika”, to przewidziany na północ z 31 października na 1 listopada brexit dokona się bez żadnej umowy UE–Londyn.
Czytaj też: Będzie chaos. Wyciekł tajny raport o katastrofie po brexicie bez umowy
Brexit. Skoordynowany przekaz Niemiec i Francji
Choć głównymi poszkodowanymi brexitu bez umowy byliby Brytyjczycy, to mocno szkodziłby on również gospodarce krajów wspólnoty. Stąd nadal niewygasłe w Londynie nadzieje, że Unia w ostatniej chwili się przestraszy i odpuści „bezpiecznik”, by brexit mógł się dokonać w sposób uporządkowany – z okresem przejściowym nawet do połowy 2022 r., gdy zostałaby wynegocjowana umowa o przyszłych stosunkach gospodarczo-politycznych.
Johnson był w środę u kanclerz Angeli Merkel w Berlinie, a w czwartek u prezydenta Emmanuela Macrona w Paryżu, by ostrzec ich przed ryzykiem brexitu bez umowy.