Paryż zablokował dziś decyzję Unii, by zgodnie z propozycją Donalda Tuska (konsultowaną m.in. z Berlinem) odroczyć brexit z końca października aż do 31 stycznia 2020 r. UE wstrzymuje się z rozstrzygnięciami do przyszłego tygodnia, gdy w Izbie Gmin powinna wyjaśnić się sprawa przedterminowych wyborów zaproponowanych wczoraj przez premiera Borisa Johnsona. „Potrzebujemy jasności. Stoimy wobec pytania, w jakim celu dajemy Londynowi więcej czasu, bo samo to nie jest żadnym rozwiązaniem. Zobaczymy, czy będą te przedterminowe wybory, żeby nie zajmować się fikcją polityczną” – tłumaczyła Amelie de Montchalin, francuska minister ds. europejskich.
Czytaj też: Nie będzie brexitu w Halloween
Szczytu o brexicie nie będzie
Johnson w ostatni wtorek wygrał w Izbie Gmin pierwsze głosowanie nad umową brexitową z przewagą 30 głosów, lecz przegrał 14 głosami głosowanie nad uchwałą o ekspresowym procedowaniu tej umowy, by jeszcze w październiku przeszła ostatnie czytanie, została zatwierdzona przez Izbę Lordów i podpisana przez królową.
Tusk niedługo po wtorkowych głosowaniach w Izbie Gmin zaproponował odroczenie brexitu na koniec stycznia 2020 r. – z możliwością skrócenia w razie szybszej ratyfikacji umowy. Wcześniej oficjalnie poprosił o to brytyjski premier, przymuszony przez własny parlament i dystansujący się od tego.
Propozycję Tuska poparły niemal wszystkie kraje Unii. Tyle że okoniem stanęli Francuzi. Ostateczna decyzja (wymagająca jednomyślności) miała zapaść dziś na posiedzeniu ambasadorów krajów wspólnoty w Brukseli, ale udało się tylko uzgodnić, że nie trzeba zwoływać nowego szczytu o brexicie.