Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Nastała epoka Borisa Johnsona. Wielka Brytania staje się Małą Anglią

Nacjonalistyczna, antyeuropejska Partia Konserwatywna Borisa Johnsona wygrała wybory miażdżącą większością. Nacjonalistyczna, antyeuropejska Partia Konserwatywna Borisa Johnsona wygrała wybory miażdżącą większością. Dylan Martinez/Reuters / Forum
Po dekadzie rządów, które miały w Izbie Gmin niewielką większość, Wielka Brytania wkracza w erę Bo-Jo, jak nazywa się Borisa.

Przeliczenie głosów nie zmieniło stanu rzeczy. Torysi będą mieli przewagę nad opozycją rzędu 70–80 mandatów (głosy są jeszcze liczone). Przypomina to ich dominację w epoce Margaret Thatcher w latach 80. Nacjonalistyczna, antyeuropejska Partia Konserwatywna Borisa Johnsona wygrała więc miażdżącą większością. Johnson zdobył „czerwony pas” w okręgach, które nawet od stu lat głosowały na kandydatów Partii Pracy.

Czytaj też: Dominic Cummings – zły duch brexitu

Torysi odebrali głosy laburzystom

Po dekadzie rządów, które miały w Izbie Gmin niewielką większość, Wielka Brytania wkracza w erę Bo-Jo, jak nazywa się Borisa. Jego prosty przekaz – „Dokończyć brexit” – przekonał m.in. górników z okręgu Wrexam, który od 80 lat wybierał Partię Pracy. Ok. godz. 2 nad ranem okazało się, że i tam zatriumfował konserwatysta. Torysi wygrali głosami laburzystowskich wyborców. Parę chudych lat brexitu wystarczy, by poczuli się oszukani.

Johnsona, typowego panicza z dobrego domu (toff), czeka teraz ciężka praca. Niespecjalnie mu to wychodzi, czego dowiódł na stanowisku ministra spraw zagranicznych. A w nadchodzącym czasie będzie musiał ułożyć się z Unią Europejską, utrzymać lub obniżyć podatki i przekonać północ kraju, że brexit jest epoką prosperity, a nie zapaści.

Reklama