Do długiej listy wyczynów Donalda Trumpa trwoniących resztki moralnego autorytetu Ameryki należy dołączyć ostrzeżenie, że jeśli Iran zaatakuje cele USA w odwecie za zabójstwo szefa Al-Kuds Kasima Sulejmaniego, to siły USA zbombardują... zabytki historii i kultury tego kraju. Naruszałoby to międzynarodowe umowy, które określają taki akt jako zbrodnię wojenną. Pamiętamy oburzenie światowej opinii publicznej na wiadomość o wysadzeniu przez talibów gigantycznych posągów Buddy w Afganistanie. Prezydent USA stawia swój kraj na równym poziomie z barbarzyńskim reżimem łamiącym wszelkie normy cywilizowanego świata.
Czytaj także: Koniec wojny w Afganistanie? Nie tak prędko
Trump nie konsultuje się z Kongresem
Do zbombardowania zabytków zapewne nie dojdzie. Można przewidywać, że „dorośli” w Białym Domu (miejmy nadzieję, że paru tam jeszcze pozostało) wyperswadują to Trumpowi, jeśli rzeczywiście poważnie o tym pomyślał, chociaż w razie ewentualnych ataków powietrznych na Iran ucierpi bez wątpienia ludność cywilna. Jego pogróżki przypominają jednak, jak nieobliczalnym i niebezpiecznym jest prezydentem – bo co się stanie, jeśli „dorosłym” nie uda się w końcu go powstrzymać?
Demokraci w USA zapowiadają, że będą się domagali, aby kolejne po likwidacji Sulejmaniego zbrojne akcje przeciw Iranowi, sprowadzające się w istocie do wojny, były konsultowane i uzgadniane z Kongresem.