Europejska komisarz ds. równości Helena Dalli zapoczątkowała w Parlamencie Europejskim debatę nad Europejską Strategią Równości Płci. Choć równość ta uznawana jest za filar Unii Europejskiej, niepokoi brak wyraźnych i wymiernych postępów. Im głośniej mówi się o równouprawnieniu jako m.in. wymiarze państwa prawa, ba, im szersze jest demokratyczne poparcie obywateli dla działań w tej dziedzinie, tym bardziej widać tzw. backlash – opór motywowany religią i tradycją.
Różnice między płciami nie maleją
W Indeksie Równości Płci sporządzanym przez Europejski Instytut Równości Płci (EIGE) Unia wypada co prawda coraz lepiej, ale wynik za 2019 r. nie przekroczył 70 proc. (UE otrzymała 67,4 punkty na 100, Polska – 55,2). Widać to również w innych statystykach.
Mimo szumnych zapowiedzi i ponawianych deklaracji rozmaite gaps (różnice o wymiarach przepaści) między kobietami i mężczyznami wcale wyraźnie nie maleją. Europejska gender pay gap (różnica płac na porównywalnych stanowiskach) wynosi ok. 16 proc., choć wyniki zależą od metodologii i źródeł danych. Dokument będący punktem wyjścia do debaty opiera się głównie na badaniach Eurostatu.
Gender employment gap, czyli luka w zatrudnieniu kobiet, to 11,6 proc. O tyle mniej kobiet niż mężczyzn wlicza się do siły roboczej – straty związane z brakiem kobiet na rynku pracy oblicza się na niemal 3 proc. europejskiego PKB (370 mld euro).