Świat

Równość płci w Unii? To egzamin dla polskich europosłów

Gender employment gap, czyli luka w zatrudnieniu kobiet, sięga 11,6 proc. Gender employment gap, czyli luka w zatrudnieniu kobiet, sięga 11,6 proc. Brooke Lark / Unsplash
Mimo szumnych zapowiedzi i ponawianych deklaracji różnice między kobietami i mężczyznami wcale wyraźnie nie maleją. Sytuację ma zmienić Europejska Strategia Równości Płci.

Europejska komisarz ds. równości Helena Dalli zapoczątkowała w Parlamencie Europejskim debatę nad Europejską Strategią Równości Płci. Choć równość ta uznawana jest za filar Unii Europejskiej, niepokoi brak wyraźnych i wymiernych postępów. Im głośniej mówi się o równouprawnieniu jako m.in. wymiarze państwa prawa, ba, im szersze jest demokratyczne poparcie obywateli dla działań w tej dziedzinie, tym bardziej widać tzw. backlash – opór motywowany religią i tradycją.

Różnice między płciami nie maleją

W Indeksie Równości Płci sporządzanym przez Europejski Instytut Równości Płci (EIGE) Unia wypada co prawda coraz lepiej, ale wynik za 2019 r. nie przekroczył 70 proc. (UE otrzymała 67,4 punkty na 100, Polska 55,2). Widać to również w innych statystykach.

Mimo szumnych zapowiedzi i ponawianych deklaracji rozmaite gaps (różnice o wymiarach przepaści) między kobietami i mężczyznami wcale wyraźnie nie maleją. Europejska gender pay gap (różnica płac na porównywalnych stanowiskach) wynosi ok. 16 proc., choć wyniki zależą od metodologii i źródeł danych. Dokument będący punktem wyjścia do debaty opiera się głównie na badaniach Eurostatu.

Gender employment gap, czyli luka w zatrudnieniu kobiet, to 11,6 proc. O tyle mniej kobiet niż mężczyzn wlicza się do siły roboczej – straty związane z brakiem kobiet na rynku pracy oblicza się na niemal 3 proc. europejskiego PKB (370 mld euro).

Emerytury Europejek niższe o 35 proc.

Różnica w zarobkach ogółem (earnings gap albo wage gap) to aż 40 proc. – o tyle kobieta zarabia mniej od mężczyzny! Nie ma więc się co dziwić, że gender pension gap, czyli różnica w wysokości emerytur, to ok. 35,7 proc.

Do tego dochodzi lub, jak podkreślają feministki, wszystko przekłada się na to, że przeciętnie kobiety spędzają na nieodpłatnych pracach domowych 22 godziny w tygodniu wobec męskich dziewięciu, a co więcej, co trzecia Europejka powyżej 15. roku życia doświadczyła przemocy fizycznej bądź seksualnej.

Strategia Równości Płci wstępnie opracowana przez Komisję Europejską oczywiście stara się odpowiedzieć na niedostatki. Ponadto cieszy się niezachwianym poparciem swej nowej przewodniczącej Ursuli von der Leyen, która uznała równouprawnienie płci za jeden z głównych tematów i celów KE (2019–24).

Czy unijna strategia wystarczy?

Dokumentom z początku XXI w. trudno jednak dorównać rozmachem i kompleksowością. Przekrojowy mechanizm włączania perspektywy płci (gender mainstreaming) został opracowany przez Radę Europy i przyjęty w 1998 r. – chodziło o wypracowanie strategii, dzięki której problemy obu płci znajdowałyby odzwierciedlenie na każdym poziomie działalności politycznej i legislacyjnej: od ustawodawstwa przez obsadę stanowisk po politykę dotacyjną. Mechanizm gender mainstreaming opierał się na 12 punktach Pekińskiej Platformy działania ONZ z 1995 r. Dokument, choć jest sukcesywnie uzupełniany w kolejnych bitwach o poszerzanie naszego rozumienia praw człowieka i praw kobiet jako ich niezbywalnego wymiaru m.in. o prawa reprodukcyjne, osób LGBTQ itd. pozostaje głównym punktem odniesienia w polityce równościowej.

Na tym tle zapowiedzi nowej strategii rysują się skromnie: „Nowa strategia będzie nadal koncentrować się na luce płacowej między kobietami a mężczyznami, równouprawnieniu w odniesieniu do podejmowania decyzji, zwalczaniu przemocy uwarunkowanej płcią, a także wprowadzi nowe priorytety, takie jak sztuczna inteligencja i zmiany klimatu. Zostaną w niej przedstawione nowe wnioski ustawodawcze (np. w sprawie przejrzystości wynagrodzeń) i będzie wspierać skuteczne wdrażanie obowiązującego ustawodawstwa UE (w szczególności dyrektywy w sprawie równowagi między życiem zawodowym a prywatnym [weszła w życie w sierpniu 2019 r.])” – czytamy w dokumencie opracowanym na potrzeby europosłów.

Czego brakuje? Konkretów w sprawie kwestii zdrowotnych, zwłaszcza tych wymiarów zdrowia reprodukcyjnego, które niekoniecznie są regulowane zapisami o kompetencjach państw narodowych, tak jak aborcja. Nie ma, poza nie całkiem jasnym nawiązaniem do dyrektywy ws. równowagi między życiem zawodowym a prywatnym, próby refleksji o nieodpłatnej pracy opiekuńczej. Przemilczano wyrównywanie szans migrantek i uchodźczyń. O braku dostępu do edukacji seksualnej mówi się, ale nie wiadomo, czy troska ta znajdzie wyraz w zapisach planowanej rezolucji.

Jak zagłosują europosłowie

Wypowiedzi delegatów głównie delegatek – kolejnych grup w europarlamencie też nie napawają otuchą. Największa Europejska Partia Ludowa (w tym m.in. PO i CDU/CSU) z upodobaniem podkreśla wymiar równouprawnienia jako elementu rządów prawa, ale kruszyć kopie chce głównie o regulacje zwiększające udział kobiet w radach nadzorczych. Bardziej progresywne grupy – Socjaliści i Demokraci czy Zieloni – przypominają o konieczności ratyfikacji konwencji stambulskiej, choć wiadomo, że przy obecnym składzie Parlamentu Europejskiego nie ma na to szans. Co ciekawe, wśród progresistów (S&D) wybija się nowy europoseł z Polski – Leszek Miller, który zapowiedział swoje zaangażowanie w przygotowanie rezolucji na rzecz wyrównywania wynagrodzeń.

Z kolei prawicowi ultrakonserwatyści, tacy jak niemiecka AfD, w ogóle nie widzą potrzeby dalszych prac nad równością. „Czy nie lepiej działać na rzecz tego, by mężczyźni byli bardziej męscy, a kobiety bardziej kobiece?” – pytała Christine Andersson, która na debatę przyszła owinięta w niemiecką flagę. Ten pogląd forsowany jest przez turbokonserwatywnych lobbystów, takich jak polski instytut Ordo Iuris – i choć wszystkie badania socjologiczne czy ekonomiczne prognozy podważają sensowność podtrzymywania takich postaw, łopatologiczny tradycjonalizm ciągle ma swoich wyznawców, co też znajduje odzwierciedlenie w pracach PE.

Dlatego można powiedzieć, że pierwsze czytanie rezolucji w sprawie Strategii Równości Płci na początku marca, gdy wypada Międzynarodowy Dzień Kobiet, będzie prawdziwym crashtestem dla europejskiego zaangażowania w kwestię równouprawnienia. Czy ci sami europosłowie, zwłaszcza z chrześcijańsko-demokratycznej EPL, którzy dziś chętnie powołują się na tę zasadę jako jedną z najważniejszych ilustracji społecznych korzyści płynących z dotrzymywania reguł praworządności, zagłosują za konkretami? Zobaczymy. Do tej pory europosłowie np. PO i PSL raczej nie słynęli ze zrozumienia dla postulatów antydyskryminacyjnych.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Rynek

Siostrom tlen! Pielęgniarki mają dość. Dla niektórych wielka podwyżka okazała się obniżką

Nabite w butelkę przez poprzedni rząd PiS i Suwerennej Polski czują się nie tylko pielęgniarki, ale także dyrektorzy szpitali. System publicznej ochrony zdrowia wali się nie tylko z braku pieniędzy, ale także z braku odpowiedzialności i wyobraźni.

Joanna Solska
11.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną