Wiedzieli Państwo, że koronawirus przywędrował ze Stanów Zjednoczonych? To nieprawda i to dość oczywista, biorąc pod uwagę, że rewelacje medialne na temat zachorowań na Covid-19 sięgają grudnia. Opinia publiczna mogła śledzić, jak wirus najpierw daje się we znaki w Wuhanie, opanowuje Chiny, wędruje do Korei Południowej, Iranu, wreszcie do Włoch. Z perspektywy rządów tych państw jego śmiertelność – wynosząca ok. 3 proc. – to niejedyny powód do zmartwień. Straty są gospodarcze i wizerunkowe.
Czytaj też: Inwestorzy panicznie wyprzedają akcje
Gdzie zaczęła się pandemia
Chiny, pierwszy klocek w pandemicznym dominie, do tej pory utrzymywały pozycję mocarstwa, które nie boi się rzucić rękawicy Ameryce i zawalczyć o palmę pierwszeństwa na globalnej szachownicy. Pandemia może to poważnie zmienić. Nawet gdy zostanie opanowana, Państwo Środka jeszcze długo będzie się kojarzyć z niebezpieczeństwem, krajem, od którego wszystko się zaczęło, gdzie lepiej nie podróżować i z którym niekoniecznie warto robić interesy. Dość wspomnieć nieprawdziwą historię kolportowaną na przełomie grudnia i stycznia, że wirus rozpowszechniał się w zupie z nietoperza. Już ta anegdota, choć wielokrotnie dementowana, podsycała rasistowski stereotyp, ustawiając Chiny w jednym rzędzie z krajami trzeciego świata, gdzie masowy głód jest realnym problemem.
Chiny postanowiły przeciwdziałać i na przekór wszystkiemu przekonać świat, że epidemia tak naprawdę wybuchła gdzie indziej.