Doktor Anthony Fauci, dyrektor Narodowego Instytutu Alergii i Chorób Zakaźnych (NIAID), od ponad miesiąca informuje Amerykanów na konferencjach prasowych w Białym Domu o sytuacji w związku z epidemią koronawirusa. Jakby zapominał o naczelnej regule w administracji Donalda Trumpa: nie wolno przeczyć temu, co prezydent mówi. Prezydent, jak wiadomo, zawsze ma rację.
Czytaj też: Nie ma już Nowego Jorku. Zaraza po amerykańsku
Trump mówi, Fauci prostuje
Lista grzechów Fauciego się wydłuża. Najpierw zdementował twierdzenia Trumpa, że „cudownym” lekiem na wirusa będzie stosowana na malarię hydroksychlorochinina – nie ma na to żadnych dowodów. Potem rozproszył głoszone przez niego złudzenia, że już wkrótce doczekamy się szczepionki. Kiedy Trump upierał się, że rząd świetnie radzi sobie z testami i przeprowadza ich tyle, ile potrzeba, Fauci powiedział w Kongresie, że to nieprawda i „należy to przyznać”. Czasem wystarczy mowa ciała – doktor krzywi się albo znacząco pociera czoło, słysząc na briefingu, że Trump po raz kolejny kłamie albo wygłasza nonsens. Jak wtedy, gdy zapowiadał, że zaraza wygaśnie w Wielkanoc.
Doniesienia „New York Timesa” o tym, że już w styczniu eksperci ds. zdrowia ostrzegali o zagrożeniu, Trump nazwał fake newsem. Fauci zadał temu kłam. W wywiadzie dla telewizji CNN w niedzielę doktor powiedział, że gdyby rząd wcześniej wprowadził zarządzenia o zbiorowej kwarantannie i utrzymywaniu dystansu, „można by ocalić życie ludzi”. Poza tym wyrażał się dość dyplomatycznie, dodając np. zastrzeżenie, że „nie znajdujemy się w obecnym punkcie tylko z jednego powodu” (w domyśle: przez spóźnienie z lockdownem). W kontekście rewelacji „NYT” przesłanie było jednak jasne: gdyby prezydent nie zlekceważył niebezpieczeństwa, skala pandemii mogłaby być mniejsza. Fauci dodał, że w rządzie był „opór” wobec natychmiastowych restrykcji.
Paulina Wilk: W kolejce do grobu. Pogrzeby w pięć minut, bez bliskich
Doktor Fauci wrogów ma wielu
Tego było już za wiele dla Trumpa i jego wiernych stronników. Prezydent rozesłał w sieci tweet jednego z republikańskich polityków:„Czas zwolnić Fauciego”, a wtórowali mu jego propagandyści z Fox News. Trumpiści atakują doktora od miesiąca. Ultraprawicowy komentator radiowy Rush Limbaugh zarzucił mu, że jako sympatyk Hillary Clinton skrycie dąży do zdyskredytowania prezydenta, tak jak wszyscy wrogowie w „deep state”, biurokratycznej machinie państwa. Fauci zaczął dostawać pogróżki i trzeba było przydzielić mu ochronę.
Ale ma przeciwników w samym Białym Domu. Główny ekonomiczny guru Trumpa Peter Navarro ściera się z Faucim regularnie. Jest jednym z tych doradców, którzy nalegają, aby rozluźnić restrykcje jak najprędzej, bo paraliż gospodarki pogłębi jej spodziewany kryzys. A to już może zagrozić reelekcji prezydenta. Zwolennicy luzowania zakazów bagatelizują ostrzeżenia ekspertów, że zbyt wczesne odmrożenie gospodarki może wywołać nawrót zarazy.
Nazajutrz po wywiadzie Fauciego dla CNN, zinterpretowanym jako potwierdzenie przez niego rewelacji „NYT”, Biały Dom ogłosił, że wbrew pogłoskom prezydent wcale nie wyrzuci doktora. A na kolejnej konferencji Fauci oświadczył, że w wywiadzie „źle dobrał słowa” i niewłaściwie odczytano to, co powiedział. Podkreślił, że między nim a prezydentem nie ma konfliktu i współpracuje im się dobrze. Wystąpienie Fauciego zasmuciło niektórych komentatorów, m.in. publicystę „Los Angeles Times” – ich zdaniem doktor został „upokorzony”. Ale trudno się z tym zgodzić.
Prof. Daniel Ziblatt dla „Polityki”: Wszystkie dylematy pandemii
Komu ufają Amerykanie
79-letni Anthony Fauci kieruje NIAID – jednym z 27 instytutów wchodzących w skład rządowej agencji National Institutes of Health (NIH) – od 1984 r. Jest najwybitniejszym w kraju znawcą i popularyzatorem wiedzy o chorobach zakaźnych, doradzał na ten temat sześciu prezydentom i współpracował z WHO w walce z epidemiami AIDS, SARS, ptasiej i świńskiej grypy, eboli itd. Pod koniec lat 80. przekonał Reagana, początkowo sceptycznego co do niebezpieczeństwa wirusa HIV, do potrzeby kampanii ograniczenia tej epidemii. Jako jej lider rzeczowo i z nie zawsze cechującą naukowców klarownością wyjaśniał, na czym zagrożenie polega.
Zdobył ogromny szacunek i zaufanie społeczeństwa. Czego wyrazem było udekorowanie go przez prezydenta George′a W. Busha Medalem Wolności, najwyższym cywilnym odznaczeniem w USA. Według najnowszego sondażu w sprawie koronawirusa ufa mu 78 proc. Amerykanów, Trumpowi – 46 proc.
Czytaj też: USA stają się centrum pandemii, Trump martwi się o gospodarkę
Nieważne, kto urzęduje w Białym Domu
Sekret jego starań, by zdementować informacje o konflikcie z prezydentem, jest prosty. Sam czuje się w jakimś stopniu odpowiedzialny za pewne spóźnienie reakcji na pandemię i niedostateczne przygotowanie do niej. W styczniu i przez połowę lutego twierdził, że wirus nie stwarza dla USA większego zagrożenia. Nie wiemy, co mówił wtedy Trumpowi, ale we wspomnianym wywiadzie dla CNN nie oskarżał jego tylko, a stwierdzał, że to „my” – tzn. rząd z doradcami – mogliśmy zrobić coś więcej, by powstrzymać szerzenie się zarazy. A jeśli w połowie lutego określał zagrożenie jako „minimalne”, to dlatego, że przedstawiciele państwowej służby zdrowia zwykle są ostrożni w publicznych wypowiedziach. Jeśli ewentualne najbardziej pesymistyczne prognozy – co do których brak mocnych dowodów – się nie sprawdzą, ich wiarygodność może ulec erozji.
Przede wszystkim Fauci unika otwartego sporu z Trumpem, gdyż czuje się naukowcem, bezstronnym i apolitycznym, którego zadaniem jest ratowanie życia, a nie walka z prezydentem. Musi współpracować z tym, który akurat urzęduje w Białym Domu. W rozmowie z „New Yorkerem” powiedział, że w kontaktach z przywódcami w okresie kryzysu kieruje się swoją ulubioną książką filozoficzną – „Ojcem chrzestnym”. „Nie ma w tym nic osobistego, to czysty biznes” – nawiązał do kanonicznej opowieści o mafii. „Trzeba po prostu wykonywać swoją robotę. Kiedy ktoś zachowuje się śmiesznie, nie można go za to strofować, trzeba współpracować. Bo inaczej wypadasz z gry”. Inaczej mówiąc: próbując zatrzeć wrażenie, że kłóci się z Trumpem, Fauci zachował się po prostu przyzwoicie, jak ktoś, kto zna swoją rolę. W żaden sposób nie został upokorzony. Nie można tego doznać od kogoś, kogo moralny autorytet i prestiż jest bez porównania mniejszy.
Czytaj też: Europa zaczyna wychodzić z domu. Nieśmiało i nie wszędzie
Nowy bohater Ameryki
Doktor na pewno też nie zachował się tak dlatego, by ratować posadę. O nią raczej nie musi się martwić. Dla milionów Amerykanów jest już bohaterem. W USA można kupić naklejki samochodowe z napisem: „In Dr. Fauci We Trust”, krąży petycja, aby nominować go do tegorocznego tytułu „Najseksowniejszego żyjącego mężczyzny” (chociaż Apolla nie przypomina). Zwolnienie Fauciego byłoby bodaj najgłupszym posunięciem Trumpa. Nie może sobie na to pozwolić. Można nawet przypuszczać, że doktor odgrywa dla prezydenta rolę wygodnego piorunochronu na wypadek, gdyby kryzys się pogłębiał i, nie daj Boże, zrealizowały się najczarniejsze scenariusze.
Burmistrz Bergamo dla „Polityki”: Nie traćcie czasu