SŁAWOMIR SIERAKOWSKI: Wejdą czy nie wejdą?
RADOSŁAW SIKORSKI: Na razie nie mają powodu wchodzić. Bo żadne rosyjskie interesy nie zostały naruszone. Sytuacja prawno-międzynarodowa Białorusi jest inna niż np. Ukrainy. Łukaszenka doprowadził do integracji systemów obronnych i kontroli przestrzeni powietrznej obu państw. Celem opozycji powinno być wysłanie Rosji sygnału, że możliwa jest demokratyzacja bez naruszenia tych interesów.
Na razie Łukaszence udawało się ogrywać Putina. Przyszedł czas na zemstę?
Łukaszence sprytu nie można odmówić i tę grę pozorów, zbliżania z Zachodem po to, by uzyskać pewne koncesje gospodarcze i polityczne od Putina, do czasu prowadził dość skutecznie. Pamiętam rozmowę z ministrem Ławrowem, któremu kilka tygodni przed wyborami w 2010 r. mówiłem, że wedle naszych ocen Łukaszenka w subsydiach otwartych i ukrytych kosztował Rosję 100 mld dol. Na co Siergiej Ławrow odpowiedział: „Żeby tylko tyle!”. Więc niewydolność gospodarcza Białorusi, która jest rezultatem systemu Łukaszenki, ma swoje plusy dodatnie i plusy ujemne dla Rosji. Rosja wolałaby płacić mniejszą cenę za utrzymywanie Białorusi w stanie zależności.
Subsydia rosyjskie to nie tylko nagroda za podległość Białorusi, ale sam sposób jej uzyskania.
Pamiętajmy, że Białoruś w czasach sowieckich była w pełni zintegrowana z Rosją. Ma przemysł przetwórczy ropy naftowej i gazu, całkowicie nastawiony na surowce z Rosji.