Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Konwencja GOP. Trumpiści przystąpili do ofensywy

Donald Trump na konwencji republikanów Donald Trump na konwencji republikanów Carlos Barria / Reuters / Forum
Partia Republikańska rozpoczęła konwencję przedwyborczą. Chce przekonać Amerykanów, że Donald Trump zasługuje na reelekcję, choć w sondażach ustępuje rywalowi.

Tydzień po przedwyborczej konwencji demokratów, którzy nominowali Joego Bidena na swojego kandydata do prezydentury, swoją konwencję rozpoczęła w poniedziałek Partia Republikańska (GOP). Ma przekonać Amerykanów, że Donald Trump zasługuje na reelekcję, chociaż ustępuje rywalowi w sondażach – także w stanach „swingujących”, w których ważą się losy wyborów.

Reality show z Donaldem Trumpem

Republikanie, mimo większego niż demokraci sceptycyzmu wobec skali zagrożenia pandemią koronawirusa, ostatecznie też zrezygnowali z konwencji w tradycyjnym formacie, tzn. z wielką pompą i z udziałem tysięcy delegatów, gości, politycznych ekspertów i dziennikarzy z całego świata. Ich konwencja, podobnie jak demokratyczna, odbywa się w większości wirtualnie, ale część przemówień zostanie wygłoszona z udziałem widowni i w różnych miejscach. Rytuał nominacji kandydata do Białego Domu – czyli Trumpa na drugą kadencję – dokonał się w poniedziałek w Charlotte w stanie Karolina Północna, chociaż prezydent przyjął ten zaszczyt nie tam, lecz zdalnie w Waszyngtonie. W Charlotte formalności dopełniło tylko ok. 300 delegatów. Poddali się testom, muszą nosić maseczki, a przed wejściem do sali obrad mierzono im temperaturę.

Według pierwotnego programu Trump miał przemawiać dopiero w środę, ostatniego, trzeciego dnia konwencji – tak było zawsze na tego rodzaju wydarzeniach. Oznajmiono jednak, że wystąpi codziennie, i to w prime timie, czyli godzinach największej oglądalności. Głównym celem jest bowiem optymalne „sprzedanie” wyborcom kandydata. Najpewniej dlatego Biały Dom zatrudnił do współpracy przy realizacji widowiska dwóch producentów popularnego reality show „Apprentice”. Trump był jego gospodarzem w czasie swej biznesowej kariery.

Czytaj też: Kamala Harris, wiceprezydentka jakiej nie było

Anarchia, przestępczość i demokraci u władzy

Prezydentowi będą sekundować znani i szczególnie wobec niego lojalni republikanie, jak była ambasador USA w ONZ Nikki Haley, wiceprezydent Mike Pence, lider republikańskiej większości w Senacie Mitch McConnell, były burmistrz Nowego Jorku i osobisty adwokat prezydenta Rudy Giuliani, jedyny czarnoskóry senator w GOP Tim Scott oraz zażarcie broniący Trumpa w czasie impeachmentu kongresmeni Matt Gaetz i Jim Jordan. Ci ostatni wystąpią w poniedziałek wieczorem (nad ranem czasu polskiego).

Za Trumpem agitować też będą członkowie jego najbliższej rodziny: żona Melania, córki Tiffany i Ivanka, synowie Donald junior i Eric oraz żona tego ostatniego Lara. Republikanie liczą zwłaszcza na „specjalnych” gości, tzn. zwykłych obywateli, którzy mają uosabiać proprezydenckie przesłania. To takie postacie jak demokrata z Georgii Vernon Jones, była działaczka proaborcyjnej organizacji Planned Parenthood Abby Johnson, która stała się przeciwniczką przerywania ciąży, czy ojciec jednej z ofiar masakry w Parkland na Florydzie, po której nasiliły się głosy za ograniczeniem dostępu do broni palnej.

Każdego wieczoru mają także przemawiać imigranci z Kuby lub Wenezueli, którzy opowiedzą o swoich złych doświadczeniach z socjalizmem w tych krajach. Lejtmotywem propagandowej ofensywy trumpistów będą bowiem ostrzeżenia, że Biden i jego partia stali się zakładnikami „radykalnej lewicy” i jeżeli obejmą rządy, Stanom grozi ruina gospodarki, chaos, anarchia i gwałtowny wzrost przestępczości. Republikanie wykorzystują tutaj burzliwe demonstracje uliczne po zabójstwie czarnego George′a Floyda pod koniec maja, gdy dochodziło niekiedy do zamieszek, przemocy i plądrowania sklepów. W niektórych miastach, rządzonych przez demokratycznych burmistrzów, jak Portland w stanie Oregon czy Chicago, rozruchy wciąż sporadycznie wybuchają. Biden podkreśla na każdym kroku, że jest politykiem umiarkowanym, zwolennikiem stopniowych reform, negocjowanych w porozumieniu z prawicą, a nie rewolucji.

Czytaj też: Skąd Trump tak naprawdę ma pieniądze?

Trump stracił, bo zlekceważył wirusa

Główną narracją Trumpa i jego ludzi będzie teza, że za jego kadencji gospodarka przyspieszyła, przybywało miejsc pracy, a bezrobocie zmniejszyło się także wśród Afroamerykanów, społeczności najsilniej związanej z demokratami. Ma to być zasługa prezydenta, jego polityki niższych podatków, deregulacji, odbudowy sektorów tradycyjnej ekonomii i twardego kursu konfrontacji ekonomicznej z Chinami, zabierającymi Ameryce miejsca pracy.

W rzeczywistości wzrost PKB i spadek bezrobocia to po prostu kontynuacja trendu trwającego już za prezydentury Baracka Obamy, a z prosperity skorzystali głównie najzamożniejsi. Boom zakończył się wraz z pandemią, która zmusiła kraj do wprowadzenia restrykcji, paraliżujących dla gospodarki. Wiosną bezrobocie wzrosło do 20 proc., po uchyleniu lockdownu w wielu stanach sytuacja się poprawiła, ale miliony Amerykanów wciąż nie ma pracy, a wysoka liczba zachorowań w dość powszechnym przekonaniu jest wynikiem zaniedbań rządu federalnego i osobiście Trumpa. Prezydent bagatelizował kryzys zdrowotny i zachęcał swoich zwolenników do lekceważenia obostrzeń. Jego brak empatii dla ofiar zarazy i próby obarczania odpowiedzialnością wszystkich, tylko nie siebie, zraziły do niego znaczną część wyborców, którzy w 2016 r. na niego głosowali.

Seria piarowych porażek

Okres bezpośrednio poprzedzający konwencję GOP przyniósł serię piarowych porażek Trumpa. Rewelacją były wypowiedzi jego starszej siostry Marianne z potajemnie nagranej rozmowy telefonicznej z jego siostrzenicą Mary Trump. Marianne wymienia w niej wszystkie znane i mniej znane wady prezydenta.

Sama Mary w swoim bestsellerze o wuju opisuje go jako niezrównoważonego socjopatę. Jego urzędowanie w Białym Domu uważa za zagrożenie dla USA i świata. Kilka dni temu aresztowano byłego głównego stratega i mentora Trumpa Steve′a Bannona, któremu zarzuca się defraudację funduszy zbieranych prywatnie na budowę muru na granicy z Meksykiem. A w przeddzień konwencji ponad 20 byłych senatorów i kongresmenów GOP ogłosiło, że zagłosuje na Bidena, bo reelekcja Trumpa zaszkodzi Ameryce. Na konwencji demokratów kilkoro prominentnych republikańskich polityków, jak były gubernator Ohio i były kandydat partii do nominacji prezydenckiej John Kasich, wystąpiło z poparciem dla Bidena.

Czytaj też: W USA pandemia nie gaśnie

Skraca się dystans Trumpa do Bidena

Nie znaczy to jednak, że mamy do czynienia z masową rejteradą republikanów z obozu Trumpa – chodzi o opozycję skupioną głównie w kręgach elit politycznych i intelektualnych. Sondaże wskazują, że prezydent nadal ma za sobą ok. 40–43 proc. Amerykanów. To przede wszystkim mieszkańcy konserwatywnej, religijnej prowincji na południu (pas biblijny) i zachodzie (z wyjątkiem liberalnego wybrzeża Pacyfiku).

Najnowsze sondaże sugerują nawet zmniejszanie się dystansu Trumpa do Bidena w paru kluczowych stanach środkowego zachodu, a zdaniem części ekspertów poparcie dla prezydenta w niektórych regionach może być niedoszacowane.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną