Sierpień 2015 r. był miesiącem triumfalnym dla rządzącej z socjaldemokratami chadecji, CDU/CSU miała 41,5 proc. poparcia. Natomiast nacjonalistyczna Alternatywa dla Niemiec (AfD) z 3,5 proc. spadła do piwnicy.
Czytaj też: Niemcy ostrożni wobec wirusa
Merkel: Damy sobie radę
Zarazem w Europie narastał dramat uchodźczy. Ludzie tonęli w Morzu Śródziemnym i dusili się w zaryglowanych ładowniach ciężarówek krążących między Węgrami a Austrią. Szybko się okazało, że celem tej nowej wędrówki ludów są przede wszystkim Niemcy, gdzie złożono niemal połowę unijnych wniosków o azyl, mimo że właściwie nie są państwem granicznym wspólnoty.
Gdy wolontariusze witali nową imigrację, a przedsiębiorcy liczyli na rozwiązanie niedoboru fachowców, większość Niemców obawiała się napływu analfabetów i przestępców. Kiedy zaczęły się ataki na schroniska dla ubiegających się o azyl, głos zabrała Angela Merkel, mówiąc o godności człowieka i o pieśni nienawiści. Zapewniała, że mimo podpaleń większość Niemców nie jest ksenofobiczna, że gospodarka jest otwarta i dała sobie radę ze zjednoczeniem, z kryzysem bankowym 2008, z odejściem od energetyki atomowej i z klęskami żywiołowymi. „Powiem wprost: Niemcy to silny kraj. Tak wiele osiągnęliśmy – i z tym damy sobie radę!”.
Czytaj też: Trump uderza w Niemcy, NATO i Polskę
1,6 mln wniosków o azyl
I dali sobie radę czy nie dali?