Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Choroba Donalda Trumpa. Co przyniesie Ameryce?

Prezydent Donald Trump w drodze do szpitala wojskowego Walter Reed Prezydent Donald Trump w drodze do szpitala wojskowego Walter Reed Joshua Roberts / Reuters / Forum
Oprócz Trumpa koronawirusem zakaziło się kilkanaście osób z najwyższych kręgów władzy w USA. Pandemia ponownie znalazła się w centrum zainteresowania i troski społeczeństwa.

Przebywający w wojskowym szpitalu w Waszyngtonie Donald Trump czuje się „doskonale”, nie ma gorączki i nie potrzebuje (dodatkowego) tlenu do oddychania – oznajmił w sobotę jego osobisty lekarz Sean Conley. Jak podkreślił, jest bardzo zadowolony z postępów w leczeniu prezydenta, któremu podaje się remdesivir. Komentatorzy jednak zauważają, że Biały Dom niekiedy kłamliwie informuje na temat stanu Trumpa. Przypominają, że ma 74 lata i nadwagę, czyli jest w grupie ryzyka. Średnio 8 proc. mężczyzn w wieku 65–74 lata umiera z powodu covid-19, chociaż najczęściej są to osoby cierpiące także na inne schorzenia. Conley powiedział, że początkowe symptomy Trumpa – lekki kaszel, zatkany nos i zmęczenie – stopniowo ustępują, ale nie chciał mówić o rokowaniach.

Czytaj też: Bratanica diagnozuje Trumpa

Więcej zakażonych w otoczeniu Trumpa

W ostatnich dniach oprócz prezydenta koronawirusem zakaziło się co najmniej kilkanaście osób z najwyższych kręgów władzy w USA, w tym jego doradczyni Hope Hicks, szef sztabu kampanii wyborczej Bill Stempien i była doradczyni Kellyanne Conway, znana ze szczególnie elokwentnej obrony jego kontrowersyjnych wypowiedzi. Testy wykazały obecność wirusa u trzech republikańskich senatorów: Thoma Tillisa, Mike′a Lee i Rona Johnsona. Zainfekowani są trzej dziennikarze, którzy towarzyszyli ostatnio Trumpowi w tzw. poolach, w tym reporter „New York Timesa”. Zakaził się także były gubernator New Jersey i kandydat do nominacji prezydenckiej w 2016 r. Chris Christie oraz prezydent katolickiego Uniwersytetu Notre Dame John I. Jenkins, który uczestniczył w niedawnej ceremonii nominacji konserwatywnej Amy Barrett do składu Sądu Najwyższego.

Oprócz dziennikarzy wszyscy zainfekowani to republikanie i stronnicy Trumpa. Na wydarzeniach z jego udziałem często nie przestrzega się restrykcji. Podczas debaty z demokratycznym kandydatem do Białego Domu Joem Bidenem dwaj synowie prezydenta oraz jego córka Ivanka nie nosili maseczek. Po stwierdzeniu pozytywnego wyniku testu u Hicks w czwartek Trump z najbliższymi współpracownikami wzięli udział w spotkaniu ze zwolennikami w New Jersey, chociaż w takim wypadku zaleca się kwarantannę dla wszystkich, z którymi kontaktował się zakażony.

Infekcja Trumpa to swoista odpowiedź losu na jego postawę wobec pandemii demonstrowaną od początku: ostentacyjne lekceważenie, nienoszenie maseczki, sugerowanie, że wirus jest niegroźny, a wprowadzane przez gubernatorów obostrzenia można omijać.

Czytaj też: Ameryka przegrywa bój z covid-19

Koronawirus w szczycie kampanii wyborczej

Infekcja prezydenta wywołała spekulacje, co może się stać w przypadku jego dłuższej niezdolności do pełnienia urzędu. Zastąpiłby go wtedy wiceprezydent Mike Pence, u którego test okazał się, na szczęście, negatywny. Choroba Trumpa zmusiła go jednak do odwołania planowanych na najbliższe dni spotkań z wyborcami, w tym wieców z tysiącami fanów. Pod znakiem zapytania stanęły też kolejne debaty z Bidenem. Następna wyznaczona jest na 15 października i od stanu zdrowia prezydenta zależy, czy dojdzie do skutku. Przewiduje się, że może się odbyć w formacie wirtualnym. Tymczasem obóz Trumpa liczył, że nadrobi straty, które poniósł podczas debaty w Cleveland, gdzie łamiąc wszelkie zasady, nieustannie przerywał Bidenowi i przekrzykiwał go, starając się wyprowadzić go z równowagi. Zrobiło to tak złe wrażenie, że większość Amerykanów, nawet wielu republikanów, oceniło, że Trump debatę przegrał.

Sondaże poparcia dla prezydenta spadły w ostatnich dniach i gdyby wybory odbyły się dzisiaj, Biden zdobyłby ok. 10 proc. więcej głosów niż prezydent. Kandydat demokratów prowadzi też w niemal wszystkich stanach „swingujących”, które decydują o wyniku wyborów w Kolegium Elektorskim.

Zakażenie u trzech republikańskich senatorów i odesłanie dwóch innych na kwarantannę skomplikowało także partii i Trumpowi przeprowadzenie operacji zatwierdzenia Amy Barret do Sądu Najwyższego. Senat miał wrócić po przerwie do pracy w poniedziałek, ale zdecydowano, że sesja rozpocznie się 19 października. Obrady w komisji wymiaru sprawiedliwości, gdzie mają się odbyć przesłuchania nominatki, mogą się zacząć niezależnie od przerwy w obradach plenarnych, czyli 12 października, ale dwaj zainfekowani senatorowie – Lee i Tillis – to członkowie tej komisji. Lider republikańskiej większości w Senacie Mitch McConnell oświadczył, że wszystko nastąpi zgodnie z planem, a izolowani politycy mogą uczestniczyć w pracy zdalnie, przez Zoom. Według reguł do głosowania muszą się jednak stawić osobiście.

Czytaj też: Sąd Najwyższy USA. Klub celebrytów

Współczucie i odpowiedzialność Trumpa

Nie wiadomo, jak na szanse wyborcze Trumpa wpłynie fakt, że sam stał się ofiarą koronawirusa. Pandemia ponownie znalazła się w centrum zainteresowania i troski społeczeństwa. Zachorowanie prezydenta łączy się ze wzrostowym trendem w całym kraju – od końca sierpnia dzienna liczba przypadków wzrosła w 33 stanach. Tymczasem wielu Amerykanów zgadza się z tezą mediów nieprzyjaznych prezydentowi, że jest on współodpowiedzialny za ogromne rozmiary zarazy w USA. Trump dyskredytował ekspertów zalecających lockdown, radził walczyć z wirusem przez zażywanie środków dezynfekcyjnych i sugerował, że nie warto nosić maseczek, czym dawał zły przykład milionom swoich zwolenników.

Z drugiej strony niewykluczone, że jego choroba wywoła w kraju naturalny odruch współczucia, który pomoże mu odzyskać sympatię niektórych odłamów społeczeństwa. Taki psychologiczny mechanizm dało się zaobserwować wiosną w Wielkiej Brytanii. Mieszkańcy współczuli premierowi Borisowi Johnsonowi, gdy wylądował w szpitalu z ciężkim przypadkiem covid-19. Jego popularność wzrosła, choć po dwóch miesiącach znowu spadła. Trump nie jest tak poważnie chory, a z badań opinii wynika, że nie lubi go ok. 70 proc. Amerykanów, w tym nawet część tych, którzy popierają jego prezydenturę.

Znany lewicowy filmowiec-dokumentalista Michael Moore podejrzewa, że całą historię z zakażeniem Trumpa sfingowano, aby wzbudzić dla niego współczucie. Moore raczej nie jest znany jako fan teorii spiskowych i jego wypowiedź należy traktować jako żartobliwą prowokację, ale warto rozważyć hipotezę, że choroba może się prezydentowi opłacić.

Czytaj też: Rewelacje Woodwarda. Trump celowo lekceważył pandemię

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną