Nadzieje na kompromis są w Brukseli nadal spore. Podczas telekonferencyjnego szczytu w czwartek wieczorem – tak zaaranżował to szef Rady Europejskiej Charles Michel – o klinczu budżetowym krótko mówili wyłącznie szefowie euroinstytucji, premierzy Niemiec, Węgier, Polski i Słowenii. Szef słoweńskiego rządu Janez Jansza wprawdzie nie przyłączył się do weta, ale parę dni temu w piśmie do Michela w zasadzie wsparł Mateusza Morawieckiego i Viktora Orbána.
Unia ma twardy orzech do zgryzienia
„Nie mogę podać szczegółów. Nadal jesteśmy na początku sprawdzania różnych opcji” – odpowiadała kanclerz Angela Merkel po obradach dotyczących pomysłów niemieckiej prezydencji na przekonanie Polski i Węgier. Bardzo prawdopodobne, że główna próba ugody zostanie podjęta na tradycyjnym szczytowym zjeździe przywódców w Brukseli 10–11 grudnia.
Projekt rozporządzenia „pieniądze za praworządność”, z którego to powodu władze Polski i Węgier blokują budżet UE na lata 2021–27 i Fundusz Odbudowy, jest już od kilkunastu dni uzgodniony z negocjatorami Parlamentu Europejskiego. Ten oficjalnie zapowiada, że nie będzie go renegocjować. Podobną obietnicę swoim posłom złożył holenderski premier Mark Rutte.
Co zatem pozostaje Unii? Trwają poszukiwania takiego „opakowania” dla rozporządzenia, by nie zmieniać jego treści, a Orbán i Morawiecki mogli powiedzieć w grudniu „tak”. W Brukseli za twardszy orzech do zgryzienia nadal uchodzi Węgier.
Czytaj też: