Świat

Znów rekordy. Potężna Ameryka nie radzi sobie z covid-19

Donald Trump systematycznie podważał autorytet nauki w walce z pandemią. Donald Trump systematycznie podważał autorytet nauki w walce z pandemią. Ted Eytan / Flickr CC BY SA
Chociaż są kraje, w których statystyki zachorowań i zgonów na covid są jeszcze gorsze niż w USA, to skala pandemii w Ameryce na pewno nie przynosi jej chluby.

Wydarzeniem tygodnia w Ameryce było rozpoczęcie masowych szczepień na koronawirusa, ale epidemiolodzy ostrzegają, że walka z pandemią daleka jest od zakończenia. Od kilku tygodni notuje się stały wzrost zachorowań i zgonów. Przyczyną jest to, co bywa nazywane „zmęczeniem covidem”, a właściwie wynikającymi z niego uciążliwościami życia, a także Święto Dziękczynienia pod koniec listopada. Nie bacząc na przestrogi ekspertów, znaczna część Amerykanów obchodziła je jak zwykle: spotykając się z rodziną i znajomymi na uroczystych kolacjach, co stwarza okazję do zakażeń.

Covid najczęstszą przyczyną śmierci w USA

Zarejestrowano dotąd w USA ponad 16,7 mln przypadków koronawirusa, co stanowi około jednej czwartej wszystkich zachorowań na świecie, i nieco ponad 304 tys. zgonów – to mniej niż jedna piąta globalnie. We wtorek zmarło z tego powodu ponad 3 tys. osób. Od dłuższego czasu to najczęstsza przyczyna śmierci, covid wyprzedził w statystyce choroby serca. Dziesiąty dzień z rzędu notuje się rekord hospitalizacji – w całym kraju do szpitali trafia przeszło 112,8 tys. pacjentów na dobę. W wielu stanach do maksimum przeciążone są oddziały intensywnej opieki (ang. ICU). Z braku miejsc szpitale muszą często przetrzymywać chorych na inne choroby, niekiedy w stanie krytycznym, w izbach przyjęć albo wcześniej niż zwykle przenosić ich z ICU na inne oddziały.

Wczesną jesienią najbardziej dramatyczna sytuacja panowała na północy i środkowym zachodzie. Mnóstwo zachorowań notuje się w wielkich stanach, jak Kalifornia, Illinois i Teksas. Eksperci wezwali, by wciąż utrzymywać środki ostrożności, zachowywać dystans i nosić maseczki. Gubernatorzy wprowadzili surowsze obostrzenia – ograniczenie liczby klientów w sklepach, zamknięcie restauracji, barów, klubów fitness i innych obiektów, w których najłatwiej się zakazić. Restrykcje w takich stanach jak Kalifornia czy Nowy Jork, z ich chętnie odwiedzanymi wielkimi miastami, boleśnie uderzyły w przemysł turystyczny – gastronomię, hotelarstwo – i wywołały masowe protesty restauratorów i właścicieli innych zakładów usługowych.

W wielu stanach, szczególnie na religijnym zachodzie i południu, sprzeciw wywołują restrykcje w kościołach – pastorzy pozywają miejscowe władze i często wygrywają. W konserwatywnych stanach silna jest opozycja wobec maseczek, powołująca się na wolności obywatelskie – jej rzecznicy ignorują, że ciesząc się wolnością, zakażają innych. W Kansas burmistrzyni Dodge City Joyce Warshaw po wprowadzeniu nakazu noszenia maseczek we wszystkich zamkniętych pomieszczeniach dostała lawinę pogróżek. Nie wytrzymała i podała się do dymisji. Podobne przypadki presji na lokalne władze zdarzają się w wielu stanach i miastach.

Czytaj też: Ameryka przegrywa bój z covid-19. Z winy Trumpa

Ameryka pandemii nie dała rady

Chociaż są kraje, w których statystyki zachorowań i zgonów na covid są jeszcze gorsze niż w USA, albo takie, gdzie oficjalnym liczbom nie można wierzyć (Rosja, Turcja), skala pandemii w Ameryce na pewno nie przynosi jej chluby – trudno w końcu porównywać jej zamożność i potencjał technologiczny z uboższymi regionami świata. Przyczyny kryzysu są wielorakie.

System ochrony zdrowia, skrajnie skomercjalizowany, i fakt, że koszty usług medycznych są dwa razy wyższe niż w innych krajach wysoko rozwiniętych, sprawiają, że miliony Amerykanów rezygnuje z niezmiernie drogiego ubezpieczenia, a wielu nie leczy się jak należy, co z kolei bardziej ich naraża na infekcje. Epidemia nadwagi, związana z niezdrowym odżywianiem się, też zwiększa ryzyko zachorowań. Dotyczy to szczególnie mniejszości rasowych: Afroamerykanów, Indian i Latynosów, którzy nieproporcjonalnie częściej zapadają na covid i umierają. Według sondażu Pew Research Center 71 proc. czarnoskórych Amerykanów zna kogoś, kto umarł na covid lub leczy się z tego powodu w szpitalu.

Drugą zasadniczą przyczyną jest bagatelizowanie pandemii przez Donalda Trumpa i jego administrację, ich niezliczone wypowiedzi, że można nie nosić maseczek, poparcie dla demonstracji przeciw restrykcjom, zachęcanie milionów zwolenników, aby nie przejmować się zaleceniami lekarzy i nie przestrzegać obostrzeń. Analizy trendów zachorowań nie pozostawiają wątpliwości, że wzrastały zawsze wtedy, kiedy rozluźniano restrykcje. Czyniono to z uzasadnieniem, że szkodzą gospodarce, ale można było wybrać złoty środek między pełnym lockdownem – zakazami wychodzenia z domu itp. – a zdroworozsądkowymi ograniczeniami kontaktów. W wielu stanach lub miastach restrykcje w ogóle nie istniały albo ich nie egzekwowano.

Trump zapłacił porażką wyborczą

Trump systematycznie podważał także autorytet nauki i wiarygodność ekspertów, kiedy zalecali środki, z którymi się nie zgadzał. Jego Biały Dom wywierał naciski na Centra Kontroli i Prewencji Chorób (CDC), aby nie ujawniały najbardziej drastycznych zaniedbań rządu. Prezydent nie okazywał empatii dla ofiar zarazy ani przywódczej postawy w batalii o ograniczenie jej skutków. Rząd federalny pod jego kierownictwem ostentacyjnie zwalał winę na gubernatorów stanów, zwłaszcza demokratycznych.

Upolitycznienie walki z pandemią, pogłębiające i tak ostry podział w kraju, tworzyło toksyczną atmosferę. Trump zapłacił za tę postawę porażką w wyborach. Oskarżenia, że jest współwinny za kryzys, odrzuca, twierdząc, że to dzięki niemu udało się przyspieszyć procedury zatwierdzania do użytku szczepionek na covid.

Szczepienia rozpoczęto w poniedziałek od pracowników służby zdrowia. W dalszej kolejności zaszczepieni mają być pensjonariusze domów opieki i spokojnej starości. Następnie najpewniej tzw. essential workers, czyli pracownicy niezbędnych służb cywilnych, takich jak policja i straż pożarna. W dalszej kolejności chorzy na choroby przewlekłe, zwiększające ryzyko zakażenia, potem seniorzy, czyli osoby po 65. roku życia. Przewiduje się, że reszta ludności USA zostanie zaszczepiona do maja–czerwca przyszłego roku. Ewentualne przyspieszenie tego cyklu zależy od wprowadzenia do użytku innych szczepionek poza preparatem Pfizera, który zaczęto aplikować w poniedziałek. Następnego dnia FDA zatwierdziła szczepionkę firmy Moderna, a prace nad swoimi produktami prowadzą inne firmy.

Czy Amerykanie zechcą się szczepić?

Problemem jest to, że niewiele ponad 60 proc. Amerykanów wyraża gotowość do zaszczepienia, reszta nie jest pewna lub zapowiada, że zdecydowanie się nie zaszczepi. Dotyczy to szczególnie Afroamerykanów, którzy nie ufają służbie zdrowia – w ponad 90 proc. białej.

W ich zbiorowej pamięci żywe jest doświadczenie eksperymentów na czarnych mężczyznach w Tuskegee, których bez ich wiedzy badano w latach 30. w celu znalezienia leku na syfilis. Jak wykazują badania, gotowość do zaszczepienia się na covid wzrasta. A jak informują eksperci, zaszczepienie ponad 70 proc. populacji wywoła już pożądany efekt zbiorowej odporności.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Rynek

Siostrom tlen! Pielęgniarki mają dość. Dla niektórych wielka podwyżka okazała się obniżką

Nabite w butelkę przez poprzedni rząd PiS i Suwerennej Polski czują się nie tylko pielęgniarki, ale także dyrektorzy szpitali. System publicznej ochrony zdrowia wali się nie tylko z braku pieniędzy, ale także z braku odpowiedzialności i wyobraźni.

Joanna Solska
11.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną