Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Argentyna legalizuje aborcję. Uruchomi efekt domina?

W ostatnich latach w kraju narodził się silny ruch na rzecz praw kobiet – zwany czasem ruchem zielonych chustek – którego postulaty i hasła ogniskowały się wokół dwóch spraw: powstrzymania przemocy domowej i właśnie legalizacji aborcji. W ostatnich latach w kraju narodził się silny ruch na rzecz praw kobiet – zwany czasem ruchem zielonych chustek – którego postulaty i hasła ogniskowały się wokół dwóch spraw: powstrzymania przemocy domowej i właśnie legalizacji aborcji. Augustin Marcarian / Reuters / Forum
Katolicka, tradycjonalna Argentyna przechodzi na „postępową stronę mocy”: senat zaaprobował ustawę legalizującą aborcję bez żadnych wyjątków i warunków wstępnych.

Po nocnej debacie, wczesnym rankiem 38 głosami „za” i 29 „przeciw” senatorowie i senatorki przyjęli nowe prawo, które pozwala na legalną i bezpłatną aborcję do 14. tygodnia ciąży. Zabieg jej przerwania musi nastąpić w ciągu 10 dni od zgłoszenia przez kobietę takiej woli. Granica 14. tygodnia nie będzie obowiązywała w przypadku ciąż stanowiących zagrożenie dla życia kobiety, jak i będących skutkiem gwałtu. Karane mają być próby utrudniania przeprowadzenia zabiegu aborcji.

Niższa izba kongresu, gdzie postępowi deputowani mają wyraźną większość, przegłosowała nowe prawo już dwa tygodnie temu. Jednak wynik głosowania w senacie nie był oczywisty. Dwa lata temu podczas próby zalegalizowania aborcji właśnie w senacie, gdzie tradycyjnie dominuje społeczna konserwa, zabrakło siedmiu głosów.

Tym razem niezdecydowani poparli progresywną zmianę. Sprzyjającą okolicznością była też nieobecność dwóch konserwatywnych senatorów: byłego prezydenta Carlosa Menema, lat 90, który znajduje się w śpiączce, i Jose Alperovicha, który ma sprawę sądową o nadużycia seksualne wytoczoną mu przez bratanicę.

Czytaj także: Fakty i mity o przerywaniu ciąży

Ruch zielonych chustek w Argentynie

Postępowi Argentyńczycy, a przede wszystkim Argentynki, podejmowali próbę zmiany obowiązującego od 1921 r. prawa już wcześniej – osiem razy. Dotychczasowe zezwalało na przerwanie ciąży jedynie w dwóch przypadkach: gdy była ona skutkiem gwałtu i gdy zagrożone było życie kobiety.

W ostatnich latach w kraju narodził się silny ruch na rzecz praw kobiet – zwany czasem ruchem zielonych chustek – którego postulaty i hasła ogniskowały się wokół dwóch spraw: powstrzymania przemocy domowej i właśnie legalizacji aborcji.

Ruch działał na dwóch frontach – nacisku na parlamentarzystów, oraz na ulicy, gdzie mobilizował tysiące zwolenników zmiany prawa. To ostatnie z kolei wpływało na zmiany w świadomości znacznie szerszych rzesz ludzi.

Przełomowe znaczenie miały dwie okoliczności.

Pierwsza to zwycięstwo w wyborach prezydenckich w 2019 r. lewicującego peronisty Alberta Fernandeza, który z urzędu skierował projekt legalizacji aborcji do Kongresu. Sam Fernandez jest katolikiem, ale – jak powiedział – stanowione prawo jest dla wszystkich, a legalna możliwość przerywania ciąży to istotna kwestia zdrowia publicznego. W Argentynie przeprowadza się rocznie kilkadziesiąt tysięcy nielegalnych aborcji, zwykle kilkadziesiąt z nich kończy się śmiercią kobiety.

Drugą okolicznością, która znacząco wpłynęła na decyzję parlamentu legalizującą aborcję, był dramat 11-letniej dziewczynki, której w zeszłym roku odmówiono zabiegu przerwania ciąży. Przeprowadzono cesarskie cięcie – w 23. tygodniu jej ciąży – a urodzone dziecko wkrótce zmarło. Wydarzenie było wstrząsem dla opinii publicznej w Argentynie i przyczyniło się do zmiany nastawienia także wielu katolików, społecznych tradycjonalistów, w tym parlamentarzystów.

Czytaj także: Podbrzusze w podziemiu. O aborcji się nie mówi, aborcję się robi

Kościół katolicki kontra zwolennicy zalegalizowania aborcji

Przed budynkiem Kongresu, gdzie w jego izbie wyższej toczyła się nocna debata, czuwały zwolenniczki i przeciwniczki nowego prawa. Pierwsze na zielono – z zielonymi flagami, chustami, wstążkami; drugie – w kolorze błękitu z argentyńskiej flagi.

Towarzyszący tym drugim księża prowadzili modlitwy przeciw „najgorszemu projektowi na ziemi”. Z kolei jego zwolenniczki i zwolennicy to krzyczeli, to śpiewali rymowanki: „Aborcja legalna w szpitalu i wszędzie!”. Wznoszono hasła sprzeciwu i drwiny z Kościoła katolickiego, który rości sobie prawo do zaglądania ludziom do łóżek.

Społeczny bunt przeciw wpływom Kościoła katolickiego to w Argentynie wybitnie delikatna kwestia, jak kiedyś w Polsce. Z tego kraju wywodzi się bowiem obecny papież Franciszek.

W wielu kwestiach Franciszek ma postępowe poglądy, szanuje inne punkty widzenia i style życia dalekie od propagowanych przez Kościół. O społecznych nierównościach i konieczności ich zasypywania mówi często językiem radykalnej lewicy. Ma też bliskie relacje z prezydentem Fernandezem. Przyzwolenie na legalną aborcję jest jednak dla niego, przynajmniej do tej pory, granicą nie do przekroczenia.

Czytaj także: Kościół o aborcji, czyli o zmienności tego, co niezmienne

Zalegalizowanie aborcji w Argentynie uruchomi efekt domina?

Zalegalizowanie aborcji w Argentynie, pierwszym z dużych i wpływowych krajów w Ameryce Łacińskiej, może uruchomić efekt domina w regionie – taką nadzieję ma wiele progresywnych środowisk i ruchów. Do tej pory aborcja była legalna jedynie na Kubie, w Urugwaju oraz maleńkich: Gujanie i Gujanie Francuskiej, a także w stolicy Meksyku. W niektórych krajach, takich jak Salwador i Nikaragua, nawet kobiety, u których doszło do samoistnego poronienia – lecz władze podejrzewają, że było ono skutkiem nielegalnej aborcji – skazywane są na kary długoletniego więzienia (jak za zabójstwo).

Decyzja argentyńskiego senatu – skutek przede wszystkim wytrwałej społecznej kampanii – daje przykład i stwarza nadzieje dla tradycjonalnych społeczeństw pozbawionych prawa do legalnej aborcji nie tylko w Ameryce Łacińskiej.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną