Świat

Po co Duda zabrał głos w sprawie zamieszek w Waszyngtonie?

Wizyta Andrzeja Dudy w Białym Domu w czerwcu 2019 r. Na zdjęciu z Donaldem Trumpem Wizyta Andrzeja Dudy w Białym Domu w czerwcu 2019 r. Na zdjęciu z Donaldem Trumpem Shealah Craighead / Flickr CC by SA
Andrzej Duda nie ma przecież nic do powiedzenia. Znacznie łatwiej oceniać skoki narciarskie niż wyskoki naszego prezydenta.

Zasmucający, zatrważający i krwawy atak ogłupionego i podjudzonego przez Donalda Trumpa tłumu na waszyngtoński Kapitol wywołał lawinę ocen na całym świecie. Do formułowania tych ocen zabrał się też prezydent Duda. Zwykle nie mamy żadnej zobiektywizowanej miary wypowiedzi; znacznie łatwiej oceniać skoki narciarskie niż wyskoki naszego prezydenta. Co kraj, to obyczaj, inna historia, inne położenie, inna sytuacja polityczna. Tym razem jednak mądrości przywódcy przeglądają się jasno na tle innych: w tej samej konkurencji, ponadto dotyczą tego samego wydarzenia.

Andrzej Duda w innym tonie

Najpierw więc inni. Kanadyjski premier Justin Trudeau powiedział, że jest głęboko zaniepokojony i zasmucony środowym atakiem. Potępił przemoc, która nigdy nie powinna się przeciwstawiać woli głosujących. Brytyjski premier Boris Johnson, wielki przyjaciel Ameryki, nazwał wydarzenia „haniebnymi” i stwierdził, że ponieważ USA wyznaczają standardy, to trzeba wezwać jeszcze raz do pokojowego i uporządkowanego przekazania władzy. Niemiecki minister spraw zagranicznych Heiko Mass ocenił, że wrogowie demokracji będą się cieszyć z tych wprost niewiarygodnych obrazów z Waszyngtonu. Nawet premier Izraela Beniamin Netanjahu – przecież wielki przyjaciel Trumpa – powiedział, że szturmowanie Kapitolu przez demonstrantów było aktem niegodziwym i musi być energicznie potępione.

A teraz porównajmy. Tweetuje Duda. W drugim zdaniu: „Władza (w USA) zależy od woli wyborców, a nad bezpieczeństwem państwa i obywateli czuwają powołane do tego służby”.

Reklama