Parlament Europejski w zeszłym tygodniu przyjął rezolucję z projektem dyrektywy o „prawie do bycia offline” (większością 472 głosów przy 126 przeciwnych). „Presja, by zawsze być online i zawsze być osiągalnym, ciągle rośnie. Dzieje się to przy coraz mocniejszym zacieraniu się granic między życiem prywatnym a zawodowym” – przekonywał maltański europoseł Alex Agius Saliba, który pilotował projekt. Z Polski – zgodnie z linią swej frakcji – przeciw głosowali europosłowie Zjednoczonej Prawicy (Zdzisław Krasnodębski się wstrzymał).
Czytaj też: Nowoczesne miejsca pracy
Bez maila, bez SMS-a, bez telefonu
Z przywoływanych przez Parlament Europejski badań ośrodka Eurofound z lata 2020 r. wynika, że częstotliwość pracy zdalnej wzrosła o prawie 30 proc., a osoby pracujące z domu przekraczają 48-godzinny tydzień pracy (to maksimum unijne) dwa razy częściej niż pracownicy wykonujący obowiązki w firmie. Ale choć pandemia wyostrzyła problem, to – jak przekonywał Saliba – Unia potrzebuje „prawa do odłączenia się” głównie ze względu na rozwój technologiczny, który coraz bardziej zmienia warunki pracy.
Europosłowie chcą, by dyrektywa potwierdziła – w warunkach pracy zdalnej – „prawo do odłączenia się” poza czasem pracy od telefonów, SMS-ów, maili, wszelkich komunikatorów. Szczegółowe przepisy wdrażające dyrektywę w krajach UE miałyby gwarantować, że nieodpowiadanie na maile, nieodbieranie połączeń lub nieodpowiadanie na wiadomości tekstowe poza czasem pracy nie spotkają się z konsekwencjami ze strony pracodawcy.
Jeśli pracownik miałby pozostawać online dłużej niż zwykle, należałoby to rozwiązać płatnymi nadgodzinami.