Ajatollahowie w czarnych szatach kojarzą się w Polsce głównie z Iranem. To niekoniecznie przyjemne skojarzenie, bo Iran to system teokratyczny, który dławi protesty obywatelskie przeciw nadużyciom władzy i ograniczeniom praw ludzkich. Lecz w sąsiednim Iraku, gdzie większość muzułmanów należy do tej samej tradycji szyickiej, tamtejszy przywódca ajatollah Ali al-Sistani nie dąży do narzucenia krajowi teokracji i szariatu. I dlatego doszło w sobotę do spotkania między nim a papieżem. Prawdopodobnie najważniejszego podczas historycznej – pierwszej w historii papiestwa – wizyty Franciszka w Iraku.
Franciszek w Iraku. Dialog jest możliwy
Komentatorzy spraw bliskowschodnich nie mają wątpliwości: to spotkanie, choć symboliczne, będzie pamiętane dłużej niż przez kilka dni, kiedy media światowe donoszą na czołówkach o wizycie Franciszka. Będzie znakiem, że dialog między dwoma największymi religiami świata, chrześcijaństwem i islamem, jest możliwy. Watykan długo pracował nad spotkaniem w Nadżafie, gdzie mieszka i skąd kieruje swoimi współwyznawcami ajatollah Sistani. Uzgadniano najdrobniejsze szczegóły: kiedy papież zdejmie obuwie, jaką herbatę mu podadzą, czy będzie wspólna pamiątkowa fotografia. Obaj przywódcy, 84-letni Franciszek i 90-letni Sistani, rozmawiali dłużej, niż się spodziewano: niecałą godzinę. Wydano osobne komunikaty.
Ajatollah al-Sistani tym się wyróżnia, że w tragicznym okresie ofensywy tzw.