Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Szczepienia mają sens. Izrael przoduje i wraca do życia

Szczepienie w jednym z telawiwskich barów Szczepienie w jednym z telawiwskich barów Corrina Kern / Reuters / Forum
Izrael jest uznawany za kraj, który dzięki prężnej akcji szczepień najszybciej i najskuteczniej opanował pandemię. Jak sytuacja wygląda dziś, gdy wychodzi z trzeciego już lockdownu?

Jeszcze rok temu było inaczej. Zamknięte restauracje, sklepy, policjanci ustawieni wzdłuż telawiwskiej plaży i zatrzymujący każdego, kto chciał zażyć morskiej bryzy. Meir z religijnego miasteczka Kfar Chabad, nie zważając na zakaz oddalania się od domu nie dalej niż kilkaset metrów, wsiadł w samochód i pojechał do szpitala w Netanji z pesachowymi specjałami dla chorych krewnych: – Covid czy nie, sederowe potrawy muszą być – mówił. Ortodoksyjni Żydzi najmniej się przejęli restrykcjami – w wielu społecznościach działały jesziwy, ludzie gromadzili się w synagogach i na publicznych uroczystościach, jak pogrzeby, na które potrafiło przyjść nawet tysiąc osób. Policja była powściągliwa, nie interweniowała w obawie przed rozpętaniem wojny religijnej – parasol ochronny rozpięły obie arabskie partie w Knesecie, bez których rząd Beniamina Netanjahu nie miałby większości.

Luźny stosunek do reguł spowodował, że w wielu religijnych społecznościach koronawirus siał spustoszenie – zakażonych było nawet 70 proc. mieszkańców miast, niektóre z nich objęto tzw. czerwoną strefą i odcięto kordonem sanitarnym, w tym ultraortodoksyjne Bnei Brak.

Mniej swobody po stronie palestyńskiej

Wiele się przez rok zmieniło. Zniesiono „czerwone strefy”, sytuacja wraca do normy. Izraelczycy znów obchodzą Pesach, uważane za święto wolności – na pamiątkę wyjścia z niewoli egipskiej – nareszcie prawie tak jak przed pandemią. Po raz pierwszy od dłuższego czasu tłumy Żydów modliły się pod Ścianą Płaczu – na placu wyznaczono co prawda małe sektory oddzielone pleksi, by zapobiec gromadzeniu się ludzi jeden obok drugiego.

Reklama