Tegoroczne Eid al-Fitr na koniec ramadanu – muzułmańskiego miesiąca postu – mieszkańcy Kabulu obchodzili pogrążeni w ciemnościach. W środę wieczorem, a więc zaraz po rozpoczęciu święta, doszło do wysadzenia konstrukcji wsporczych na północy prowincji, co pozostawiło całe miasto i okoliczne dystrykty bez prądu. Był to czwarty atak na infrastrukturę energetyczną stolicy w ciągu tygodnia i kolejny akt przemocy, z którą na co dzień zmagają się Afgańczycy.
Czytaj też: Talibowie szykują się do powrotu?
Krwawe zamachy na szkoły
Przemoc w Afganistanie nasiliła się w ostatnich tygodniach, odkąd Joe Biden potwierdził, że wojska zaczną się wycofywać spod Hindukuszu. Choć tym samym kończy się najdłuższa w dziejach amerykańska wojna, konflikt jest daleki od zakończenia.
30 kwietnia o zmierzchu, kiedy mieszkańcy Pul-e Aman w prowincji Logar gromadzili się, by zakończyć dzień postu, bomba zabiła co najmniej 30 osób, w większości uczniów, którzy mieszkali w pobliskim dormitorium. 8 maja do tragedii doszło w szkole w dzielnicy Daszt-e Barczi w zachodnim Kabulu – w trzech eksplozjach zginęło ponad 80 osób, w większości uczennic, które po lekcjach udawały się do domów. Niektórych do dziś nie odnaleziono.
– Chcemy pokoju, tylko pokoju – powiedziała matka rannej 15-letniej Karimy, czuwając przy jej szpitalnym łóżku. Jej kuzynka pozostaje zaginiona.